Sardynia, Chiara i najdroższa tkanina świata

Nieopodal Sardynii leży niewielka wyspa włoska Sant’Antioco, gdzie mieszka pani Chiara Vigo. Co w tym niezwykłego, że jakaś zupełnie nam nieznana osoba mieszka na jakiejś wyspie, o której w ogóle mało kto słyszał? Otóż niezwykłe, a wręcz unikatowe jest to, że pani ta, jako jedyna osoba na świecie, potrafi wytwarzać tkaniny bisiorowe nazywane morskim jedwabiem, czyli – bisso marino. Miejscowość Sant’Antioco znajdującą się na wyspie o tej samej nazwie, 90 kilometrów od Cagliari, założyli Fenicjanie i to oni przekazywali z pokolenia na pokolenie technikę pracy i tkania tej niezwykle cennej tkaniny. A Chiara nauczyła się jej od babci… 

Historia owego materiału sięga głębokiej przeszłości i m.in. starożytnego Egiptu, a wspomnienie o nim możemy znaleźć nawet na kartach Biblii. Był wytwarzany na Sycylii, Sardynii i na francuskiej Korsyce, a głównym miejskim ośrodkiem jego produkcji był Tarent (miasto Taranto w Apulii), stąd italska nazwa bisioru – „tarantine”. Ubrania z tego materiału nosiły zamożne elegantki nie tylko w starożytności, ale też w wiekach średnich i renesansie, a także później: suknie, koszule, rękawiczki, szale, pończochy. Jedwab morski jest przepiękny i bardzo delikatny w dotyku, a jednocześnie niezwykle mocny i trwały. Ma brązowy kolor i jest lekko przezroczysty, a pod wpływem światła, choćby promieni słonecznych, mieni się i przybiera różnorakie odcienie barwy właściwej. Był i pozostaje z pewnością nadal najdroższym materiałem na świecie. Dlaczego? Jest bardzo trudny do pozyskania, ale o tym, za chwilę…

W dzisiejszym świecie zaawansowanej technologii, wysokiego poziomu materiałoznawstwa, jesteśmy w stanie wyprodukować syntetyczne zamienniki materiałów wytworzonych na bazie surowców naturalnych. Cóż z tego? Żadna technologia nie zastąpi w pełni i nie będzie w stanie zapewnić tkaninie takiej urody, delikatności i wytrzymałości jaką można uzyskać produkując ją z surowców pozyskiwanych wprost z natury, od zwierząt i roślin. Nie będę zabierać wam czasu pisząc o bawełnie i smutnej, chcąc nie chcąc, historii jej pozyskiwania, choćby morderczą pracą niewolników na plantacjach w Ameryce Północnej, czy o lnie wytwarzanym w żmudnym procesie moczenia i czesania łodyg, a następnie przędzenia, dla przykładu w dawnej Polsce. Nie będę pisać o wełnie ze zwierzęcego runa wyrabianej przez ludy północy np. Szkotów (ani o złotym runie Argonautów, tym bardziej), czy zwierzęcych skórach okrywających Wikingów. Nie napiszę też ( bo już pisałam niegdyś na Faro o książce „Jedwab”) o morwowym jedwabiu, którego włókna pozyskiwane są z kokonów jedwabników morwowych lub dębowych, a  technologię jego produkcji znamy wprost z Chin, gdzie królował przed wiek wiekiem. Napiszę za to o jedwabiu, który pozyskuje się z morza, od zwierzęcia zwanego małżem (omułkiem). Czym zatem jest tak naprawdę ów jedwab zwany bisiorem? Jest wiązką nici powstających z wydzieliny małża, która bardzo szybko krzepnie. Małż za pomocą skrzepniętej wydzieliny gruczołu bisiorowego znajdującego się u nasady jego nogi, dzięki tym wytworzonym przez siebie „złotym nitkom” przytwierdza się swobodnie do dna morskiego. Mowa tu o małżu o nazwie Pinna Nobilis (Przyszynka Szlachetna) zamieszkującym Morze Śródziemne. Przez setki lat służył ludziom, lecz dziś jest gatunkiem zagrożonym, a jego połowy są po prostu zabronione. Dlatego pozyskanie materiału i utkanie zeń jedwabiu morskiego staje się z biegiem lat coraz trudniejsze. Istnieją wciąż inne gatunki małży wytwarzających wydzieliny gruczołu bisiorowego, ale jest ich niewiele – w Polsce to Racicznica (Dreissena Polymorpha). Kiedy małż wytwarza perłę, cierpi. Jego delikatne wnętrze obudowuje wydzieliną uwierające je ziarnko piasku. Przyszynka szlachetna nie cierpi, kiedy oddaje swoje „złote nici”. Może się od nich uwolnić w każdej chwili, bez bólu. To pocieszające. 

Prace Chiary Vigo odwiedziły cały świat w tym paryski Luwr i londyńskie Muzeum Brytyjskie. Są absolutnie unikatowe i stanowią prawdziwie bezcenne dziedzictwo kulturowe zarówno Italii, jak i Europy i całego świata. Nie wiem dlaczego, ale suknia z bisioru kojarzy mi się bezpośrednio z mithrilem, który Bilbo Baggins przekazał Frodowi w celu obrony przed złem („Władca pierścieni” J.R.R. Tolkien). Są zasadniczo inne – realizm kontra magia – ale łączy je wiele: unikatowość, piękno i trwałość (moc także przetrwania). Da Bóg, może kiedyś na własne oczy bisior zobaczę. Mithril na zawsze pozostanie w wyobraźni.

Inspiracja i konsultacja biologiczna: Aleksandra Ziółek 

foto: eHabitat.it; sardinia12.com; italiani.it

1 komentuj

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.