Na Walentynki: „Toskania” – film o miłości
W 2022 roku powstał film „Toskania” w reżyserii Mehdiego Avaza, w którym główne role zagrali Andres Matthesen i Cristina Dell’Anna. Film, który można określić jako duński dramat we włoskim stylu, jest połączeniem pozornych sprzeczności wyjętych wprost z zimnej Danii, z jednej strony i gorących Włoch, z drugiej. Melodramat? Film obyczajowy? A może dramat romantyczny? Nie pokuszę się o żadną klasyfikację, bo i po co? Film zebrał wiele negatywnych recenzji, a moja będzie pozytywna, żeby nie rzec bardzo przychylna.
Toskania to chyba najbardziej znana italska kraina. Wiedzą o niej wszyscy i zachwycają się pięknem jej krajobrazu, urokiem domostw, gościnnością i spontanicznością jej mieszkańców, rozległością winnic i smakiem chianti, cudownością zabytków, ogromem dzieł sztuki przechowywanych w muzeach uroczych miast regionu, słowem – pięknem i autentycznością życia po włosku.
W filmie Toskania staje się czymś jeszcze istotniejszym, dominując na ekranie i kusząc wszystkim tym, co ma w zanadrzu. Zdaje się mianowicie uosabiać kobietę – ciemnowłosą, ognistą z całą wielobarwną paletą jej emocji, przeżyć, gwałtownych reakcji – od łez do śmiechu i odwrotnie, kobietę w jej pięknie, w sinusoidzie stanów jej ducha i ciała, wreszcie kobietę, która każe myśleć, czuć, a co najmniej przystanąć i zastanowić się. Kobietę – nauczycielkę życia, która zmusza do wyjścia z symetrycznej, nudnej formy perfekcyjnej egzystencji i zaprasza do wejścia w świat wielopoziomowy, rozległy, nieograniczony niczym poza kondycją ludzką.

Włoski styl życia i patrzenia na rzeczywistość, pełny, głęboki, prawdziwy, może czasem zbyt emocjonalny, zanadto wybuchowy, bałaganiarski, chaotyczny, niedbały, staje w zetknięciu z bladolicym duńskim mężczyzną o jasnych oczach i czuprynie, który całym swym jestestwem pokazuje doskonałość północy, jej chłód, równowagę, skrytość i spokój (choć pozorny), mężczyzną o osobowości anankastycznej – jak można by przypuścić – pragnącym mieć wszystko pod kontrolą, solidnym, pozbieranym człowiekiem, przywiązującym ogromną wagę do porządku, pragnącym stworzyć idealny świat, gdzie żaden pyłek czy okruszek nie może zakłócić spokoju jego wyważonego ducha. Pozorny spokój skrywający lęk, bo gdyby cokolwiek, choćby najmniejszy drobiazg nie znalazł się na swoim miejscu, albo odstawał od reszty, pieczołowicie budowana konstrukcja zawaliłaby się z hukiem… ale zaraz, zaraz… właśnie się zawaliła, bo oto spotkał ją – Toskanię. No, i dzieje się… A co się dzieje? Zobaczmy! Chiaro-scuro, północ-południe, temperament-równowaga, mężczyzna-kobieta. Łączymy sprzeczności i patrzymy co się stanie, jak się połączą, a może się nie połączą? Odpłyną w dal duńskim statkiem, czy na dobre zacumują u brzegów półwyspu w kształcie buta?
W całym wielkim świecie różnic i sprzeczności istnieje zawsze element łączący trwale wszystkich – to człowieczeństwo, nasza ludzka kondycja. Choćbyśmy nie wiem jak daleko chcieli uciec przed tą prawdą, dopadnie nas, czasem, a właściwie najczęściej, w najmniej oczekiwanym momencie. Śmierć ojca głównego bohatera, z którym ten nie miał bliskiego kontaktu od lat, ale który istnieje w najskrytszych zakamarkach jego pamięci, zmusza go do podjęcia ważnych życiowych decyzji finansowych, inwestycyjnych, wyjazdowych. Jego – człowieka dla którego miłość, najczulsze struny duszy – jak to widzimy na ekranie – też są martwe już od lat. To beznamiętne: „Kocham cię, mamo”, pozbawione choćby najmniejszego gestu czułości wobec matki. „Przyjdę w przyszłym tygodniu”, z obowiązku, z przyzwyczajenia, żeby wewnętrzna konstrukcja głębokiego smutku szukającego ratunku w perfekcji, nie rozpadła się na dobre. Chory perfekcjonizm może, ba! zabija relacje międzyludzkie, jest trucizną zadaną innym i samemu sobie. Czy da się z tego wyjść?
Podstawowym warunkiem istnienia człowieka na tej ziemi, prócz innych, bardzo istotnych elementów jest dostarczenie sobie pożywienia. Kolejna banalna prawda o naszej ludzkiej kondycji. We Francji przygotowywanie pożywienia, gotowanie, smażenia, garnirowanie, zdobienie podniesiono do rangi sztuki – l’art culinaire. Podobnie jest we Włoszech, gdzie kuchnia jest artystyczną, ale też często spontaniczną przygodą ze smakiem. Radosną przygodą, trzeba dodać. Buon gusto, po włosku! Film „Toskania” rozpoczynają sekwencje obrazów kuchni duńskiej, w której nasz filmowy bohater porusza się niemalże jak w laboratorium naukowym, bo dania są przygotowywane, nakładane na talerze i zdobione z aptekarską pieczołowitością, za pomocą pęsety! Hermetycznie zamknięte szafki i szafy kuchenne, żadnego ognia – tylko indukcja, jak się zdaje, zimno, biało, perfekcyjna czystość i organizacja… Brrr… Duńczyk znajdzie się w Italii i spotka coś, co „wyrzuci w kosmos” jego metody kulinarne, włoski sposób gotowania pełen entuzjazmu, uczuć, kolorów, mieszania smaków, ostentacji, spontaniczności.


To, w jaki sposób gotujemy, jak się żywimy jest częścią nas samych, naszej kultury oraz tego, gdzie, w której części świata żyjemy. Kuchnia posłużyła reżyserowi jako tło do pokazania tego, co dzieje się w ludzkich duszach, w ludzkich sercach, w ludzkich wyobrażeniach o świecie, w pojmowaniu siebie samego i innych. Kuchnia jest sercem każdego domu. Poprzez to, co i jak jemy, jak kuchnia wygląda, kto do niej zagląda zwiedziony zapachem, widzimy czy to serce bije rytmicznie i prawdziwie, czy jest słabe, może chore, niedomagające. Mówią, że żadne danie nie uda się, jeśli nie włożysz doń serca. Tak naprawdę, nic się nie uda, a jeśli nawet, to na chwilę… nie przetrwa!
Czy różne światy się ze sobą połączą? Czy schowane głęboko lodowe serce się obudzi, a serce pobite wyleczy? Czy włoskiej Gerdzie uda się wyjąć okruch „złego zwierciadła” z oka duńskiego Kaja, by jego serce ożyło? Czy zobaczymy „małżeństwo” kuchni duńskiej z włoską? Czy Toskania-kobieta pomoże odnaleźć i zrozumieć sens wszystkiego tego, co spotyka głównego protagonistę? Jak się zdefiniuje? A ona? Co się z nią stanie? Jak do tego wszystkiego dojdzie, czy też nie dojdzie zobaczycie w filmie „Toskania”, filmie o wspaniałej, unikatowej estetyce i jedynym w swoim rodzaju zestawieniu sprzeczności po to, by uzyskać jedność… Bo to jest film o miłości, Szanowni Państwo, o miłości! Buon San Valentino!
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!