Z włoskiej biblioteki: „List do nienarodzonego dziecka” Oriana Fallaci

Książki nie starzeją się nigdy. Zwłaszcza te, które są czytane, choćby miały setki lat. Ustawione w ślicznych, równiutkich rzędach na półkach bibliotek, cierpią niebrane do rąk, podziwiane jedynie z daleka. A przecież chcą żyć. Muszą być w ruchu – ruch to życie. Muszą „chodzić”, muszą być chciane, upragnione, poszukiwane, żeby istnieć. Na zawsze pozostają z tym, kto ich szukał i, daj Bóg, odnalazł, dotknął, przytulił. Otwierasz książkę, czytasz i ona zaczyna żyć, tu i teraz, z tobą, ale nawet wtedy, gdy ją już skończysz i zamkniesz, będzie nadal żyła. Będzie żyła w tobie! W tym rozumieniu, książki są jak dzieci. Zanim się urodzą, zanim wyjdą z trzewi pisarza, ten musi dać im schronienie, pozwolić, by nabrały kształtów, uformowały się przed zaistnieniem, a potem wydać je na świat. Matka-dziecko-narodziny. Twórca-dzieło-zaistnienie.

Książka Fallaci „List do nienarodzonego dziecka” jest już klasykiem włoskiej literatury, który „wydobył się z jej trzewi” ładny czas temu. Pierwsze wydanie to rok 1975. Zacytujmy fragment tego tekstu, w znakomitym przekładzie prof. Joanny Ugniewskiej, znanej tłumaczki literatury włoskiej: „Ty umarłoś. Teraz umieram i ja. Ale to bez znaczenia. Ponieważ życie nie umiera”… To słowa kobiety, niedoszłej matki, do swego nienarodzonego dziecka. I zarazem ostatnie słowa w książce. Dlaczego to bez znaczenia? Bo… drzewo życia jest wiecznie zielone? Niezależnie od naszych śmierci i narodzin? Bo… jesteśmy wszyscy złączeni w jednym wielkim kręgu życia i to, co nie mogło się narodzić dziś, narodzi się innym razem, kiedyś? Czy to chciała nam powiedzieć Oriana? 

KOBIETA – MĘŻCZYZNA

Zadajmy pytanie: któż pisze ów długi list, który przybrał tak naprawdę formę pamiętnika, albo może raczej filozoficznej rozprawki, czy też relacji z „okresu oczekiwania”? Pisze Ona. Kobieta. Wątpiąca, myśląca, czekająca narodzin dziecka. Książka Fallaci jawi się długim monologiem, jednogłosem kobiety, dla której urodzenie dziecka wcale nie wynika z żadnego obowiązku i nie jest żadną koniecznością, a świadomym wyborem i podjętym odpowiedzialnie zadaniem. Kobieta podjęła decyzję. Urodzi. On – mężczyzna, dziecka nie chce. Chce za to dać jej pieniądze, żeby „załatwiła sprawę”. A lekarz? Stwierdza, że jest w stanie odmiennym i prosi pogratulować mężowi… Ale ona nie ma męża. Może pogratulować jedynie samej sobie. Zdziwienie lekarza, może lekkie oburzenie. Ale jak to? Sama? Bez męża? W ciąży? A, no tak. Bez męża. W ciąży.

Gdy spojrzymy na sprawę szerzej, bez oglądania się na społeczny uzus, obyczajowość i moralne wytyczne, przyjdzie nam zrozumieć, że ciąża, poród i połóg to sprawa kobiety, sprawa nie tylko jej ciała, a także jej duszy. Sprawa bardzo delikatna, niewymownie wprost intymna.

Nie jestem kobietą z tej książki. Co najwyżej ją przypominam, tak jak może ją przypominać jakakolwiek kobieta naszych czasów, która żyje w pojedynkę, pracuje i myśli. Właśnie po to, żeby każda kobieta mogła się w niej rozpoznać, nie wyposażyłam jej w twarz, imię, adres, wiek […]. Nie formułuję żadnego przesłania, nie próbuję nawet rozwiązać problemów. Nie na tym polega zadanie pisarza. A poza tym, jakże bym mogła formułować jakieś przesłanie w książce będącej apoteozą wątpienia? Bohaterkę dręczą tysiące znaków zapytania, za każdym razem, kiedy jest przekonana o jednym, twierdzi również coś wręcz przeciwnego […]

– mówiła Fallaci o swojej książce przy okazji jej pierwszego wydania.

Jakże typowy jest ów rozedrgany ton, to wysokie „c”, ten niespokojny duch, szukający prawdy, stawiający własnemu sumieniu najtrudniejsze z pytań. Nawet gdybyśmy nie wiedzieli, kto mówi, rozpoznamy styl Fallaci, bez cienia wątpliwości, jej buzujące jak wulkan emocje, w które ostatecznie wyposaża swoją narratorkę -–kobietę, która była matką, choć jej dziecko nigdy się nie narodziło.

PAMIĘTNIK DZIECKA

„Jestem od poczęcia. Pamiętnik dziecka w pierwszej fazie życia”. Autorem tej pozycji książkowej jest prof. Włodzimierz Fijałkowski, a narratorem samo dziecko, jeszcze nienarodzone. Tekst jest formą pamiętnika (jak u Fallaci). Słowa płyną spokojnie, łagodnie, żeby nie rzecz – czule, choć sam tekst opowiada też w przystępny sposób o procesach embriologii i fizjologii. Co ciekawe w książce Fallaci, niemal we wszystkich jej 32 rozdziałach zawsze znajdziemy informacje o konkretnym stadium rozwoju, w którym znajduje się poczęte dziecko. Ciekawe zbieżności. Różnica jest taka, że Fallaci nie pisała o całej rodzinie, a Fijałkowski tak. O jej znaczeniu dla rozwoju dziecka. Zaczytywałam się książkami Fijałkowskiego będąc w ciąży. One bowiem, prócz oczywistego profesjonalizmu wysokiej próby i znawstwa materii, cechuje wielka kultura oraz szacunek dla osób, o których autor pisze. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że profesor zachwyca się wprost „cudem życia”. U Fallaci narratorem jest kobieta oczekującą na narodziny dziecka, pełna niepewności i wątpliwości, u Fijałkowskiego to oczekujący swych własnych narodzin nowy byt. Oboje oddali głos tym, których sprawa bezpośrednio dotyczy. Niechże przeczytają, popatrzą na to ci, którym ideologiczny spór przesłania sedno, zamazuje to, co jest najwyższą czułością i delikatnością ludzkiego jestestwa – poczęcie i narodziny człowieka, a także to, co jest fundamentem kobiecej kondycji, co jest głęboką intymnością, której naruszać nie wolno, ani pochopnym sądem, ani też łatwą oceną, czy nawet próbą penalizowania dokonanych wyborów. Nie mają pojęcia z czym się mierzą, w jak delikatną materię chcą ingerować, najczęściej mężczyźni, którzy nie będą nigdy postawieni wobec tragicznego wyboru: życie moje, czy dziecka. „Nie chcę, żeby cię usunęli jak zepsuty ząb, żeby wyrzucili cię do śmieci razem z brudną wata i gazą… Ale nie mam wyboru” – mówi kobieta z książki Fallaci. Oddanie swojego życia za inne życie jest heroizmem. I są kobiety, które na to stać, choć sam Bóg tego od nich nie wymaga. On pyta! Jeśli chcesz, jeśli możesz, jeśli cię na to stać… Wybór należy do ciebie. Nie każda jest herosem! Żadna nie musi nim być! Bo czy słusznym jest poświęcić istniejące już życie dla tego życia, którego jeszcze nie ma? Gotowa, jednoznaczna odpowiedź nie istnieje! Wszelkie oceny są nieuprawnione. Czas zamilknąć wobec niemożności jednoznacznego wyboru, wobec wyboru tragicznego, bo jak widzimy, książka ta idzie znacznie dalej niż sięgają problemy wszelkich dyskusji o aborcji. Ona uderza w samo sedno człowieczeństwa.

Tymczasem, wychodząc z kręgu tragicznego wyboru, o którym była mowa, zapytajmy o rzecz inną: skoro kobieta ma prawo zdecydować o nieistnieniu dziecka, to czy wystarczy jedynie jej pragnienie dziecka, żeby zmusić je do istnienia? Bo ona tak chce! Na szali leży poczucie szczęścia kobiety z jednej strony, z drugiej ingerencja w naturalny proces powoływania do życia człowieka. Kolejne zagadnienie, na które odpowiedzi jednoznacznej nie ma, bo być nie może.

MATKI

Można być matką nigdy nie rodząc i można rodzić, nigdy nie stając się matką. Matka, to świadomy wybór, zgoda, przyjęcie odpowiedzialności, podporządkowanie swego jestestwa komuś, kto tego potrzebuje, by żyć. Presja, przymus, zachęty finansowe. Nie tędy droga. Narodziny człowieka to nie polityka, to nie finanse. Narodziny człowieka to rzecz wielka. Trzeba im nadawać odpowiednią wagę. Rozumieniem i rozwiązaniem jest, jak zawsze, miłość, a wraz z nią codzienne odkrywanie, poznawanie i rozumienie kim jest matka. Uczenie się i szacunek, a także wolność decyzji i sumienia. 

Znam kobiety, które mówią o swoich studentach, czy pacjentach  –„dzieci”, choć nigdy nie rodziły i w ten sposób, nazywając ich, przysposabiają ich, stają się ich matkami – ponoszą za nich odpowiedzialność. I znam takie, które urodziły kilkoro dzieci, ale nigdy nie dorosły do roli matki, powierzając opiekę nad nimi wszystkim dookoła, tylko nie sobie samej, gnając za tak zwaną karierą, życiowym sukcesem, pragnieniem sprostania „nowym wyzwaniom” i „samorealizacji”. Wiem też, że pogodzenie życia zawodowego z urodzeniem i wychowaniem dziecka jest nie lada wyzwaniem. Nie takie to wszystko proste, jak mogło by się wydawać. Daleko mi jednak do osądzania kogokolwiek. Nie ośmielę się!

O swojej książce pisarz może powiedzieć: to dzieło mojego życia. Czy matka może tak powiedzieć o swoim dziecku? Jest tyle wypadkowych zaistnienia życia… Nie wiem. 

Przeczytajcie Państwo, proszę, obie zaproponowane tu dziś pozycje książkowe. Są tego warte, zapewniam! Niemłode są, prawda, ale odzyskają swój „pierwszy sznyt” i rozbłysną jasnym światłem, gdy weźmiecie je do ręki, by spróbować znaleźć prawdę o życiu, by spróbować choćby zbliżyć się do odpowiedzi na pytania, na które tak naprawdę jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Tę, każdy musi odszukać sam, w głębi swojego sumienia, bo świat nie jest czarnobiały lecz wielobarwny, nie jest homogeniczny, lecz zróżnicowany. Spokoju, rozwagi i mnóstwa miłości – tego Państwu życzę i zapraszam serdecznie do czytania! Niechaj książki nie zostają samotne na półkach – smutne. Także te. 

Anna Miecznikowska-Ziółek

3 komentarzy:
  1. Karina
    Karina says:

    Un bel testo e un bellissimo approccio al mistero e al dono della vita. Provocatorio e stimolante. Possano i pro-abortisti avere l’opportunità di raggiungere queste posizioni.

    Odpowiedz
  2. Edyta Manasterska-Wiącek
    Edyta Manasterska-Wiącek says:

    Anna Miecznikowska-Ziółek w swojej najnowszej recenzji dwóch pozycji książkowych zatrzymuje się nad kwestią niezwykle subtelną, osobistą – nienarodzonego dziecka. Konfrontuje przy tym dwa różne punkty widzenia – matki czującej w swym łonie nowe życie oraz samego dziecka. Delikatny temat, zamieniony w ostatnim czasie w ideologiczny spór, daje jej możliwość nie tylko równie delikatnego, emocjonalnego rozważania, ale także odważnego wyrażenia opinii, świadczącej o pełnym rozumieniu istoty sprawy, wejścia niejako w ciało i los kobiety. Dodatkowo recenzja Miecznikowskiej-Ziółek zawiera zarówno we wstępie, jak i w zakończeniu bardzo czytelną miłość do książek jej samej. To prawdziwa pasja czytelnicza, która nie zmusza, ale zachęca czytelników Autorki recenzji do kontaktu z książką. Lektura tekstu powoduje, że chce nam się czytać – zarówno książki, jak i takie recenzje.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.