Bolonia, faszyści i De Angelis
LEGGO DUNQUE SCRIVO – CZYLI STRONNICZY PRZEGLĄD PRASY
Nic chyba tak nie rozgrzało włoskiej sceny polityczno-publicznej, jak słowa, które zostały wypowiedziane w trakcie i po rocznicy zamachu w Bolonii.
By jednak o tym dwa słowa powiedzieć, chyba warto przypomnieć, co stało się 2 sierpnia 1980 roku na stacji kolejowej w Bolonii. O godz. 10:25 eksplodowały tam ładunki wybuchowe, zabijając 85 osób, a raniąc ponad 200! Był to jeden z najmocniejszych akcentów dekad przemocy ulicznej, stosowanej w walce politycznej, w której zarówno ruchy komunistyczne, jak i neofaszystowskie w Italii sięgały po narzędzia terroru bombowego.
Śledztwo doprowadziło do odnalezienia sprawców, związanych z ruchem neofaszystowskim. Wśród skazanych na poczatku lat dziewięćdziesiątych sprawców byli: Licio Gelli, Pietro Musumeci, Giuseppe Belmonte. Luigi Ciavardini i Francesco Pazienza. Sentencja finalna sądu obciążała jeszcze odpowiedzialnością karną Valerio Fioravantiego i Franceskę Mambro.
W trakcie uroczystości rocznicowych padło wiele słów wypowiadanych przez polityków. Prezydent Sergio Mattarella wyraźnie odniósł się w swym przemówieniu do odpowiedzialności neofaszystów za zamach. Natomiast Giorgia Meloni potępiła akty terroryzmu politycznego, ale nie użyła słów „faszyści”, „faszystowski”, „neofaszystowski”. I rozpętała się burza! Jak widać czasem liczy się nie tylko to, co powiemy, ale też to czego nie powiemy! Szczególnie w kwestiach wrażliwych politycznie.
Liberalne media, z dziennikiem La Repubblica na czele dosłownie rzuciły się na premier Meloni, sugerując, że specjalnie starała się uniknąć użycia słów, które – poprzez – historyczne skojarzenia związane z rodowem jej partii, mającej korzenie w Movimento Sociale Italiano.
Oliwy do ognia dolał rzecznik regionu Lazio Marcello De Angelis, który w mediach społecznościowych palnął z grubej rury, twierdząc, że Luigi Ciavardini, Valerio Fioravanti i Francesca Mambro są ludźmi niewinnymi! Dwoje ostatnich, co trzeba wyjaśnić, mają wyroki dożywocia, zaś Ciavardini dostał 30 lat. Wszysy byli członkami grupy Nuclei Armati Rivoluzionari… I tak naprawdę to była kolejna, excusez le mot w tym przypadku, bomba. Medialna. Zawrzało.
Gubernator Lazio Francesco Rocca milczał najpierw przez 24h zastanawiając się, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, w której postawił go jego przyjaciel od lat, oraz bliski współpracownik, opisywany przez prasę lewicową, jako „czarny ekstremista”. Rocca w końcu się odezwał publicznie, wyjaśniając, że De Angelis wypowiadała się, jako obywatel, a nie urzędnik regonu. W podobny ton uderzył wiceminister spraw zagranicznych Edmondo Cirelli – „To pracownik i nie reprezentuje ludu, a jeśli ktoś jest pracownikiem to nie można go zwalniać za poglądy”. Obrywa się też premier Meloni, która stara się zdystansować od kolejnego problemu wyrosłego na gruncie rocznicy zamachu w Bolonii.
I w ten to sposób pożary schodzą w cień. Nawet te, które – jak w ostatnich dniach na Sardynii – były spowodowane przez podpalaczy. Podpalacze to kolejny problem Włoch, o którymś pewnie kiedyś jeszcze opowiem. Tak jak i o „latach ołowiu”. A na razie życzę dobrego poniedziałku i kolejnego ciekawego tygodnia w Italli.
Tomasz Łysiak