„Ecce Homo” Caravaggia odnaleziony! (?)
Czy w Hiszpanii odnaleziono obraz Caravaggia? W ostatniej chwili, gdy padło podejrzenie, że to właśnie to dzieło kryje się za opisywanym w katalogu obrazem przypisanym uczniowi Ribery, dom aukcyjny Ansorena z Madrytu wycofał obiekt z aukcji. Włoski historyk sztuki Vittorio Sgarbi ujawnia szczegóły, podaje powody atrybucji, włoska prasa pisze o sprawie na czołówkach gazet, a tajemniczy właściciel… pewnie zastanawia się za jaką kwotę teraz go sprzedać...
To prawdziwa bomba na rynku sztuki. I swego rodzaju „giallo” („żółtym” nazywają Włosi historie kryminalne lub mające posmak sensacyjności). Dzisiaj, w czwartek 8 kwietnia, o godz 18.00 rozpocznie się w Madrycie aukcja n. 409. W katalogu aukcyjnym pośród 1.483 dzieł znalazło się jednak jedno, które wzbudziło wielkie poruszenie wśród znawców sztuki na całym świecie. Wszystko za sprawą włoskiego specjalisty Vittorio Sgarbiego, który gdy spojrzał na obraz wystawiony pod numerem 229 „La coronación de espinas” z „kręgu José de Ribery” (cena wywoławcza 1.500 euro) nie miał wątpliwości – to Caravaggio. Czy tak jest w istocie? Inni eksperci, między innymi przywoływana przez dziennik „La Repubblica” specjalistka od Merisiego (tak brzmiało prawdziwe nazwisko Caravaggia) Maria Cristina Terzaghi, także wskazują na tę atrybucję.
Wszystko zaczęło się od tego, że do Vittorio Sgarbiego odezwał się jego przyjaciel Antonello di Pinto, który na co dzień żyje między Lavello a Madrytem. Napisał on do Sgarbiego, że jakiś „magnat antykwariuszy” chce nabyć ten obraz za znaczące sumy, co go zaintrygowało i postanowił sprawdzić dlaczego. Zaczął się przyglądać obrazowi nr 229 i doszedł do wniosku, że może to być „Mattia Preti lub inny malarz rzymski z ok. 1630 roku”, po czym dodał „ale ja to ja, a ty jesteś największym autorytetem w tej materii. Powiesz mi może, tak dla rozrywki, co o tym myślisz? Gdyby ów „magnat” kupił obraz byłbyś gotów do wystawienia ekspertyzy? Oczywiście, że nazwisko malarza wymaga jednocześnie ekspertyzy Sgarbiego…”. Podobno tajemniczy nabywca trząsł się z emocji chcąc zdobyć dzieło. Gdy włoski historyk sztuki spojrzał na zdjęcie widoczne w katalogu natychmiast zrozumiał, dlaczego… Tak napisał w „Il Giornale”: „Nie miałem wątpliwości. Nie chodzi o Mattia Pretiego ani o mistrza rodzaju Bartolomeo Manfrediego albo de Ribery, ani o kogokolwiek z >>ortodoksów<< kręgu Caravaggia, lecz… o niego samego. Caravaggio. Bez dwóch zdań. Uczucie jest natychmiastowe i wypływa z absolutnego uproszczenia obrazu, oraz z jego brutalności – natychmiast czuć różnicę z „Ecce Homo” z Gallerii di Palazzo Bianco w Genui” (ten obraz uważano do dzisiaj, do czwartku 8 kwietnia 2021 roku, za dzieło Caravaggia, notabene w otoczce wątpliwości – przyp. TŁ).

Obraz Caravaggia „Ecce Homo” ma swoją dobrze udokumentowaną historię. Wiadomo, że Michelangelo Merisi namalował go w 1605 roku na zlecenie kardynała Massimo Massimi. Dzieło znalazło się w 1631 roku w spisie inwentarzowym kolekcji Juana de Lezcano, ambasadora Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej, i zostało wycenione wówczas na wysoką sumę 800 skudów. Nadal jednak znajdowało się ono na terytorium Italii, a konkretnie w Neapolu: wpisane w inwentarz dóbr Garcii de Avellanda y Haro, księcia Castrillo i wicekróla Neapolu od listopada 1653 do 11 stycznia 1659 roku. Opis był następujący: „Obraz Ecce Homo na pięć dłoni wielkości z żołnierzem i Poncjuszem Piłatem, który oddaje Chrystusa ludowi”. Sam książę Castrillo, zaufany króla Hiszpanii Filipa IV, był w drugiej połowie XVII wieku znawcą i kolekcjonerem dzieł sztuki, zapewne admiratorem Caravaggia. Dowodem na to może być fakt, że posiadał inny jego obraz, a mianowicie „Salome z głową Jana Chrzciciela”, co razem z „Ecce Homo” stanowiło swego rodzaju komplet. Oba dzieła powędrowały wraz ze swoim właścicielem do Hiszpanii w 1659 roku. Pierwszy z nich był w 1666 roku w rękach królewskich, a wreszcie trafił do muzeum w Prado (gdzie znajduje się do dzisiaj, wraz z innym Caravaggiem – „Koronowanie koroną cierniową”), losy drugiego nie były znane aż do dzisiaj, gdy nagle stał się obiektem pożądania kolekcjonerów i samego muzeum madryckiego.
Co pozwala przypisać atrybucję Caravaggiowi? Obrazowi, który na dzisiejszej aukcji wyceniono na 1.500 euro jako cenę wyjściową, a szacowaną końcową podano jako ok. 2250-3000 euro? Sgarbi podaje wręcz samo pierwsze wrażenie, a nawet porównanie z obrazem z Genui – o tyle o ile genueńska wersja jest teatralna, w jakiejś mierze nieprawdziwa, to tu mamy typową dla Caravaggia brutalność i prawdę. A do tego dochodzą charakterystyczne znaki, styl – widać to choćby po sposobie, w jaki pięść zaciska się na płótnie, widać to w twarzy Piłata, czy w cieniu na twarzy Chrystusa. Podobnie argumentuje Maria Cristina Terzaghi – wskazując na podobieństwa z innymi obrazami. Twarz Piłata bardzo przypomina oblicze św. Piotra męczennika z „Madonny różańcowej”, zaś czerwony materiał płaszcza Chrystusowego odmalowany jest identycznie, jak jak na płótnie „Salome”, zresztą właśnie z muzeum Prado. Według niej nie można mieć wątpliwości: „To dzieło ma głęboki związek z obrazami namalowanymi na początku pobytu Caravaggia w Neapolu”.

Terzaghi wybrała się, pomimo pandemii, do Madrytu, by na własne oczy przekonać się, z czym mamy do czynienia. „To on!” – obwieściła bez żadnego wahania. Nie wszyscy jednak zgodnym chórem potwierdzają wersję Sgarbiego czy Terzaghi. Znakomity badacz malarstwa neapolitańskiego z XVII wieku Nicola Spinosa, nie zgadza się z taką atrybucją. Mówi, że istnieje podobieństwo z „Koronacją” z Prado, owszem, lecz obraz jest w istocie dziełem z kręgu Caravaggia, być może kogoś o lepszej „ręce” niż Ribera.
Obraz wycofano z aukcji w ostatniej chwili. Obecnie pod numerem 229 jest już inne dzieło, ale „Riberę–Caravaggia” nadal można zobaczyć w katalogu. Vittorio Sgarbi twierdzi, że kiedy rozpoczął starania, by obraz kupić dla Włoch i poinformował, że będzie brał udział w aukcji, to antykwariusz, który dzieło wystawił, niespodziewanie wycofał go z rynku. „La Repubblica” twierdzi, że to za sprawą decyzji rządu Hiszpanii, który nakazał takie rozwiązanie, zaś chrapkę na kolejne wielkie dzieło Mistrza ma oczywiście muzeum Prado w Madrycie. Inna wersja mówi, że to sam właściciel wycofał dzieło z aukcji, obawiając się, że jeśli pójdzie zbyt wysoko, jego sprzedaż zagranicę zostanie zablokowana. A teraz cena skoczyła niebotycznie w górę. Już nie 1.500 euro, a 150 milionów euro może kosztować „Ecce Homo” mistrza Michelangelo Merisiego detto Caravaggio.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!