Barbarossa, Legnano i mityczny wóz bojowy

Lega, partia której we Włoszech przewodzi Matteo Salvini, nosi taką nazwę nieprzypadkowo. Nawiązuje ona do historii Ligi miast lombardzkich walczących z cesarzem niemieckim w XII wieku. Mówi się też na nią zwyczajowo „Il Carroccio” – średniowieczny „wóz bojowy”. Taki wóz odegrał kluczową rolę w trakcie bitwy pod Legnano w roku 1176, w której obywatele lombardzkich miast pokonali Fryderyka Barbarossę. W walce doszło wówczas do starcia dwóch światów wartości – niemiecki cesarz usiłował bowiem narzucić swoją wolę Włochom, zaś obywatele włoskich miast do walki ruszyli w imię Wolności.  

Do tradycji obu wielkich Fryderyków Hohenstauf – Fryderyka I zwanego Barbarossą (Rudobrodym) oraz jego wnuka Fryderyka II o przydomku Stupor Mundi (Zadziwienie świata) – nawiązywali świadomie Niemcy w czasach nazizmu. Nie przez przypadek Hitler wybrał kryptonim „Barbarossa” dla operacji ataku na Związek Sowiecki w roku 1941. Führer uwielbiał biografię Fryderyka II napisaną przez Ernsta Kantorowicza, młodego i jeszcze wówczas zafascynowanego nazistowską ideologią historyka, urodzonego w Poznaniu. Kantorowicz zachwycał się postacią Hohenstaufa, którego już za życia okrzyknięto „cudownym dzieckiem Apulii”. 

Zagadkowy władca

Fryderyk, urodzony w 1194 roku syn Henryka VI oraz Konstancji, córki króla sycylijskiego i potomkini słynnego rodu normańskiego Altavilla, początkowo dostał od matki imię Konstantyn, na cześć wielkiego imperatora, który dokonał przewrotu wprzęgając cesarstwo w Chrystusowy bieg dziejów. Ochrzczono go jednak imionami wielkich przodków – Fryderyk po dziadku Barbarossie i Roger, na cześć rodziny królewskiej z Sycylii. Przez niektórych mu współczesnych cesarz był przedstawiany jako Antychryst – a w jednej ze swych bulli papież Grzegorz IX pisał, że jest prawdziwą bestią, której przyjście przepowiadała Apokalipsa. Inni wiedzieli w nim prawie Mesjasza, zesłane przez niebiosa genialne dziecko o płowych włosach, które miało odmieniać świat. Na pewno zaś władcę o niebywałych zdolnościach i horyzontach, znającego wiele języków, dyskutującego z filozofami, korespondującego z najwybitniejszymi uczonymi ówczesnych czasów. Nietzsche zaliczył go do „owych przedziwnych, niepojętych i niewyobrażalnych, zagadkowych ludzi ludzi powołanych, by zwyciężać i uwodzić”. Do słów filozofa można by dodać – „oraz powołanych do tego, przy przewodzić światu, by podporządkować sobie inne nacje, księstwa, królestwa”. Tu przecież odnaleźć można źródła tej tożsamościowej fascynacji Staufami, jaką charakteryzowali się funkcjonariusze nazistowskich Niemiec (poza Hitlerem, książkami o Fryderykach zachwycał się choćby Himmler). Gdy przeczyta się o przerażających eksperymentach na ludziach, jakie ponoć przeprowadzał Stupor Mundi, nie sposób nie przywołać na myśl innych makabrycznych doświadczeń z czasów II wojny światowej w niemieckich obozach zagłady. Kantorowicz dość szybko przejrzał na oczy, jeśli chodzi o kwestie nazizmu. Już po roku 1933 zrozumiał, że dla niego, Żyda urodzonego w Poznaniu, nie ma miejsca w Niemczech i w 1938 roku zwiał do Stanów Zjednoczonych. Do końca życia wstydził się swej biografii Fryderyka II, a pytany o nią mówił, że… „napisał ją ktoś inny”. 

Dla nazistów historia wielkich cesarzy z epoki średniowiecza stanowiła część gmachu tożsamościowego, była punktem odniesienia, umożliwiającym obrazowanie dziejowej „misji” podboju świata. W niemieckich podręcznikach do historii dzieci z dumą odnajdywały magiczne słowa: „Cesarstwo Rzymskie”. Rzymskie, ale cesarzami mieli być Niemcy – „Święte Cesarstwo Rzymskie”, a w końcu i „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego” (od 1512 roku). 

Mityczny wóz bojowy

Nas w tych rozważaniach interesuje chwila, w której cesarstwo miało się stać, z woli cesarza niemieckiego – święte. I odpowiedź na pytanie – dlaczego było to władcy niemieckiemu potrzebne? W tej właśnie historii pojawiają się tak ważne dla Włochów miejsca i daty, jak – zniszczenie Mediolanu w roku 1162, czy bitwa pod Legnano w 1176. Kolejne „najazdy” Fryderyka Barbarossy, i owa najsłynniejsza średniowieczna bitwa, w której obywatele włoscy stawili opór Niemcom, są dla Włochów wydarzeniem historycznym o takim ciężarze gatunkowym, jak dla Polaków bitwa pod Grunwaldem. Obraz Amosa Cassioli przedstawiający bitwę pod Legnano zobaczyć można we florenckim Palazzo Pitti. Widać na nim, niczym na grunwaldzkim płótnie Matejki, masy rycerstwa toczącego zażarty bój. Jazda walczy tu z piechotą, zda się, że słuchać rżenie padających koni, włócznie sięgają ciał jeźdźców, zaś w tle… W tle, w obłoku kurzawy bitewnej widoczny jest mityczny wóz bojowy.

To właśnie il Carroccio – swego rodzaju machina bojowa, będąca jednocześnie ołtarzem, relikwiarzem i punktem dowodzenia. Stojący na il Carroccio trębacze zagrzewają do walki. Na wietrze łopocą proporce. Wokół zbierają się obrońcy, jak przy murach twierdzy. Opór piechoty Ligi Lombardzkiej przy il Carroccio miał być punktem przełomowym bitwy, w której siły niemieckie poniosły porażkę, a sam cesarz Barbarossa ledwie uszedł z życiem, ratując się spod konia, który upadł przygniatając go swym ciężarem. Bitwa jednak była czymś więcej, niźli tylko starciem bojowym, była zwarciem dwóch światów wartości. To dlatego Cassioli namalował ją w roku 1860 – by stanowiła malarskie „pokrzepienie serc” dla tych, którzy rozpoczęli walkę o wolność i zjednoczenie Włoch. Legnano to przecież opowieść o walce o wolność z teutońskim, brutalnym najeźdźcą… Legnano to mit narodowy, przypominany w hymnie Italii… W kluczowym momencie bitwy, 29 maja, na pomoc piechocie walczącej przy il carroccio miał przybyć oddział jazdy, zwany Kompanią Śmierci, dowodzony przez Alberto da Giussano.

Każdy z rycerzy tego oddziału przysięgał przed walką, że jeśli by kiedykolwiek uszedł z pola bitwy, to winien być życia pozbawiony. Jednak historycy twierdzą, że Alberto da Giussano tak naprawdę nie istniał, że jest wytworem późniejszej włoskiej kultury i że jest to postać legendarna… 

Cesarz kontra papież

Dlaczego więc bitwa jest tak ważna? Tę opowieść zacząć by pewnie trzeba od roku 800 i od koronacji Karola Wielkiego na cesarza w Rzymie. Idea wskrzeszenia cesarstwa rzymskiego stała się jakże atrakcyjna dla władców niemieckich, gdy imperium Karolingów się rozpadło, a jego niemiecka część zaczęła wyrastać na największą potęgę świata zachodniego. Po koronę cesarską sięgnął król Otton I, a za czasów papieża Grzegorza VII oraz cesarza Henryka IV spór o prymat władzy duchowej nad świecką przybrał formę ostrego konfliktu, w którym jednym z najbardziej znanych epizodów było to, o czym się uczą wszystkie dzieci w szkołach – udanie się przez cesarza niemieckiego do Canossy. Ta zależność od Rzymu, świadomość, że to jedynie papież może koronować na cesarza kładła się cieniem na całej polityce niemieckiej wieków średnich. 

Królowie niemieccy uzyskiwali prawo także do korony Italii i byli wybierani (a nie dziedziczyli koronę), aby jednak wybór na króla niemieckiego przypieczętować diademem cesarskim musieli o koronację prosić papieża. Cesarz Fryderyk I Barbarossa (panujący od roku 1152) wybrał się w tym celu do Włoch w roku 1154, przeprowadzając ze sobą na ziemie północnej Italii sporą armię. W roku 1155 koronował się w Pawii na króla Italii i niedługo potem z rąk papieża Hadriana IV uzyskał godność cesarza. Dość szybko jednak drogi papieża i cesarza się rozeszły. A gdy na tronie piotrowym zasiadł Aleksander III,  stosunki między miastami włoskim a cesarzem niemieckim mocno się zaogniły. Wszystko bowiem zaczęło się od kwestii wolności gmin włoskich. A raczej od kwestii odebrania im tej wolności. 

Upadek Mediolanu

Otóż na północy Italii gminy miejskie miały wówczas już od dziesięcioleci ugruntowany bardzo szeroki zakres wolności, w tym gospodarczej i podatkowej, i możliwości działania wewnątrz samorządowych wspólnot. Barbarossa postanowił to ukrócić i przywrócić regalia tam, gdzie powinny być. Regalia – czyli własności, ziemie, a także kompetencje i prawną zależność od władcy. Na zjeździe zwołanym w Roncaglia w roku 1157 dokonał się zwrot, który wpłynął na całe dzieje ówczesnej Europy.

Fryderyk przywrócił do funkcjonowania stare prawo rzymskie, jeszcze z czasów Justyniana. I podporządkował tym samym gminy własnej, cesarskiej władzy, zabierając ów olbrzymi zakres swobód. To wzbudziło, rzecz jasna furię wielu miast – takich, jak Mediolan. Mniej znaczące ośrodki, utyskujące na zbyt silną pozycję hegemonów, stanęły po stronie cesarskiej – i tak wszystko dość szybko nabrało dynamiki wojennej. Doszło do dwóch oblężeń Mediolanu przez wojska cesarskie. Drugie z nich, z roku 1162 skończyło się dla miasta katastrofą. Mieszkańcy widząc przewagę wojska niemieckiego zwrócili się do Barbarossy z prośbą o zawieszenie broni i pokój. Miasto musiało się jednak poddać w sposób bezwarunkowy. Fryderyk pozwolił ludziom zabrać dobytek z domów i wyjść poza mury. Po czym rozkazał Mediolan podpalić i rozpoczął metodyczne, przerażające niszczenie. Destrukcja trwała przez cały tydzień, tak by z miasta nie został kamień na kamieniu. Ocalało jedynie kilka świątyń. To dlatego Włosi nadali Fryderykowi przydomek Barbarossa, Czerwonobrody. Miało to przywodzić na myśl  innego imperatora, również bezwzględnego – tego, który wiele wieków wcześniej spalił Rzym. Fryderyk Barbarossa uznał, że cesarstwo jest „święte”, więc… ukradł z mediolańskiej katedry relikwie Trzech Magów, i wywiózł je do katedry w Kolonii.

Uchodźcy rozbili obozy w odległości kilkunastu kilometrów od pogorzeliska. A potem… Powstał pomysł, by na złość niemieckiemu cesarzowi zbudować nowe miasto. I nazwać je, od imienia papieża, wroga Barbarossy, Alessandria (istnieje ono do dzisiaj, jest położone na zachód od Pawii). W roku 1167 powstały zręby Ligi Lombardzkiej – miasta północnych Włoch zaczęły się stowarzyszać, by bić Niemca. By bić się o wolność. Legnano stało się symbolem oporu.

Tomasz Łysiak

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.