Grazie Gigi!

Jego zawodowa kariera była tak długa, że w czasie jej trwania zdążyło wyrosnąć i założyć rodziny całe pokolenie fanów calcio, które nie pamiętało sytuacji, gdy na bramce stał ktoś inny. Gianluigi Buffon ogłosił właśnie, że odchodzi „do cywila”.

Urodził się 28 stycznia 1978 roku. 13 czerwca 1991 roku został kupiony z Bonascoli do AC Parmy, w zawodowej piłce zadebiutował pięć miesięcy później – 19 listopada 1995 roku w meczu Parmy z AC Milanem. Jego karierę można by opisywać liczbami meczów w barwach klubowych oraz w reprezentacyjnej koszulce, ilością obronionych strzałów czy rzutów karnych, meczów rozegranych w europejskich pucharach i na turniejach. Ja jednak spojrzę na człowieka, który stoi za tymi statystykami

Człowiek honoru/człowiek lojalny – kiedy po aferze Calciopoli Juventus został ukarany degradacją do Serie B, jako jeden z niewielu został w klubie i walczył o powrót do Serie A. Uważał, że jest to winny kibicom oraz klubowi. Został mimo tego, że w czasie kiedy świat calcio żył kolejnymi wychodzącymi na jaw faktami związanymi z korupcją władz turyńskiego klubu oraz kiedy zapadały wyroki, on wraz z drużyną narodową zdobył tytuł Mistrza Świata. Mistrz został w bramce Juve i po roku wprowadził klub do Serie A, a w kolejnych latach zdobył z nim osiem tytułów Mistrza Włoch, pięć Pucharów Włoch i cztery Superpuchary Włoch.

Rekordzista – poza wieloma wynikami dotyczącymi sportu z Gigim wiąże się także kilka transakcji biznesowych, które pokazały, że świat piłki wiąże coraz bardziej się ze światem wielkich pieniędzy. Nie wszyscy już pamiętają, że football w poprzednim stuleciu nie wiązał się z astronomicznymi kwotami wynagrodzeń i transferów. Ale 3 lipca 2001 roku Gianluigi podpisał kontrakt z Juventusem, który kupił go z AC Parmy za 52 miliony euro. Do 2016 roku ta transakcja była najdroższym zakupem Juventusu (przebił ją dopiero transfer Gonzalo Iguaina, z S.C. Napoli, za 90 milionów euro), a do 2018 roku najwyższą ceną jaką kiedykolwiek na świecie zapłacono za bramkarza. 

Buffon jako gracz Parmy.

Pechowiec? – zagrał w trzech finałach Ligi Mistrzów. Każdy przegrał. Z reprezentacją często omijał wielkie turnieje (brak kwalifikacji, kontuzje), a kiedy już na nich grał to często dużo poniżej oczekiwań. Mówiło się, że ciąży nad nim fatum Ligi Mistrzów. Ja jednak uważam, że takie jest właśnie piękno sportu. Porażka jest jego nieodłączną częścią. No i czy można mówić o fatum czy pechu, w przypadku człowieka, który ma na swym koncie kilkadziesiąt trofeów? 

Człowiek ludzki” – jakoś bliżsi naszemu sercu są zawsze ci wielcy ludzie, którzy nie wstydzą się pokazać swoich słabości. Którzy potrafią pokazać coś więcej niż posągowa wielkość. Właśnie taki jest Gigi. I był przez całą swoją karierę. Nie wahał się opowiadać wszystkim czego się obawia, jakie ma słabości i czego żałuje.

Wielki sportowiec – jego kariera zaczęła się z wysokiego C – debiut przeciw wielkiemu Milanowi lat dziewięćdziesiątych i czyste konto z tego spotkania, pozwalało od razu przewidywać, że ten siedemnastoletni chłopak będzie wiele lat cieszył nas swoją grą. I faktycznie tak było. Ale takie rzeczy nie są dziełem przypadku. Jako wielkiego sportowca wyróżniało go to, że przez lata niezależnie od tego czy przygotowywał się z Juventusem do finału Ligi Mistrzów, czy z Parmą grającą na zapleczu wielkiej piłki, czy jechał na mecz z Ascoli Calcio dawał z siebie to samo zaangażowanie, entuzjazm i zapał. Przez całe dziesięciolecia.

Życie nie lubi próżni, pojawią się nowi bohaterowie. Ale teraz żegnamy się z jednym z ostatnich prawdziwych sportowców, bramkarza  z krwi i kości wychowanego jeszcze w erze analogowej, który na długo będzie niedoścignionym wzorem, choć zawsze pozostanie normalnym chłopakiem z boiska.  

Claudio Marchisio, były kolega Gigiego z Juventusu i reprezentacji pięknie sparafrazował słowa Enzo Ferrariego, który mawiał, że jeśli damy dziecku kartkę papieru oraz kredki i poprosimy, by narysowało samochód to narysuje je w kolorze czerwonym. Claudio twierdzi, że dziecko poproszone o narysowanie bramkarza narysuje Buffona.

Gianluigi Buffon wzbudzał u wszystkich jedynie pozytywne emocje, dlatego uważam, że ponad klubowymi podziałami i reprezentacyjnymi sympatiami w imieniu wszystkich kibiców mogę powiedzieć GRAZIE GIGI!   

Bartek Tyrawski

1 komentuj
  1. Juventino
    Juventino says:

    Wspaniały bramkarz, będzie go w wielkiej piłce brakowało. Pięknie napisany tekst, krótko i na temat – zupełnie jak obrony Gigiego.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.