Wielkanocna gołębica
Choć wydaje się to nieprawdopodobne historia Colomba di Pasqua, świątecznego ciasta, którym Włosi raczą się na Wielkanoc, nie sięga mroków średniowiecza, a przynajmniej tak twierdzi ta mniej romantyczna wersja narodzin colomby. Gdybyśmy cofnęli się do Mediolanu lat 30. XX wieku i weszli do słynnej cukierni niejakiego Angela Motty, mistrza panettone, zobaczylibyśmy jak zastanawia się on nad rozpropagowaniem swoich wyrobów na cały kraj. Właśnie te rozmyślania doprowadziły do powstania wielkanocnej gołębicy.
Akurat w Mediolanie od kilku lat działała agencja reklamowa Dino Villaniego, który chciał spróbować swych sił w tej nowej wówczas dziedzinie. „L’Ufficio Moderno – La Pubblicità” czyli „Nowoczesne Biuro – Reklama” było jednym z pionierskich przedsięwzięć tamtych czasów, a sam Villani szybko zdobył sławę, jako spec od rzeczy niemożliwych.
W 1934 roku Angelo zatrudnił go w swej firmie na stanowisku dyrektora do spraw reklamy i było to jedno z najlepszych posunięć cukiernika. Najpierw Villani wymyślił doskonały sposób na dotarcie z panettone Motty do najdalszych zakątków Włoch: zwycięzcy kolejnych etapów Giro d’Italia otrzymywali gigantyczne, dwunastokilogramowe panettone zwane panetun. Nie mogło być lepszej reklamy – każda najmniejsza wioska przez którą przejeżdżali kolarze pasjonowała się zawodami i śledziła w gazetach ich przebieg. Jednak drugie zadanie Villaniego było trudniejsze: jak rozpropagować ciasto w zasadzie w Italii nieznane. Bo oto Angelo Motta wpadł na pomysł, żeby stworzyć popyt na wielkanocną słodkość – odpowiednik bożonarodzeniowego panettone. Wziął ten sam zaczyn, usunął z przepisu rodzynki, ale zostawił kandyzowaną skórkę pomarańczową, dodał odrobinę miodu, a całość zwieńczył lukrem i migdałami. No i oczywiście zmienił kształt. Gołębica wydawała się idealna na Wielkanoc, odnosiła się zarówno do tradycji katolickiej, jak i starotestamentowej, przypominała o Duchu Świętym, Noem i tryumfie nadziei.
Villani wymyślił hasło reklamowe: „W Wielkanoc na każdym stole ciasto, które zna wiosnę” i wpadł na jeszcze jeden świetny pomysł – namówił Mottę, aby rozesłać colombę do najważniejszych dziennikarzy i pisarzy włoskich oraz poprosić ich, by napisali coś od siebie. To był strzał w dziesiątkę. Zaczęły przychodzić listy opisujące wspaniały słodki przysmak, a akcja odbiła się szerokim echem także wśród zwykłych ludzi. Oczywiście Motta wraz z Villanim wykombinowali, że mówiąc o pochodzeniu colomby najlepiej powołać się na „odwieczną tradycję” i zaczęli rozpowiadać, że to starodawny przepis sięgający średniowiecza, kiedy longobardzki król Alboino oblegał Pavię i zdobył ją w 572 roku, w wigilię Nocy Paschalnej. Władca nie zemścił się na obrońcach tylko dlatego, że stanął przed nim stary cukiernik ofiarując na znak pojednania ciasto w kształcie gołębicy.
Gwoli ścisłości trzeba dodać, że istnieje jeszcze jedna legenda związana z powstaniem colomby i ona także sięga czasów longobardzkich i królowej Teodolindy, której kaplicę ze wspaniałymi freskami można obejrzeć w katedrze w Monzy, na obrzeżach Mediolanu. Oto, gdy w 612 roku do Włoch dotarł irlandzki mnich Colombano, Teodolinda wyprawiła na jego cześć wspaniałą ucztę. Wielkanoc była tuż, tuż, tymczasem stoły zastawiono dziczyzną i pieczonymi gołębiami. Mnich nie chcąc jeść mięsa, ale i bojąc się urazić królową, pobłogosławił jedzenie. Wówczas pieczone gołębie zamieniły się w słodkie ciasto. Widząc prawdziwy cud władczyni ofiarowała przyszłemu świętemu ziemię w miasteczku Bobbio, by mógł wybudować tam klasztor.
Tak czy inaczej, od czasów nieprawdopodobnego wręcz sukcesu pana Motty, który zbudował ogromne słodkie imperium (obecnie należące do koncernu Nestlé), Colomba di Pasqua jest obowiązkowym gościem na wielkanocnym stole, a niezliczone cukiernie włoskie zaczęły wypiekać swoje wersje gołębicy. Jedną z ciekawszych wymyślił niedawno Giuliano Baldessari, szef restauracji Aqua Crua w Barbarano Vicentino, uhonorowanej gwiazdką Michelina, który zaproponował colombę psychoaktywną z dodatkiem anyżu i kaparów. Składniki te działają podobno na mózg człowieka jak afrodyzjaki.
Co prawda Neapolitańczycy, którzy wymyślili inne słynne ciasto wielkanocne pastierę, uważają że tylko ona wprowadza w dobry nastrój, gdyż jest słodkie jak głos syreny Partenopy pływającej w Zatoce Neapolitańskiej, ale to już całkiem inna opowieść.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!