Mottarone – zabrakło tylko pięciu metrów
Wszystko właściwie powinno skupiać się w ostatnich dniach na tym, co radosne, dobre, zwykłe, związane z powrotem do normalności. Jednak zamiast dyskutować na temat meczów Milanu, czy Juventusu, albo cieszyć się zwycięstwem zespołu Måneskin w konkursie Eurowizji – Włosi ze smutkiem odczytują kolejne relacje z wypadku kolejki na Mottarone.
Przeżył tylko pięcioletni Eitan. Przeżył dzięki temu, że osłonił go w ostatniej chwili tata. I to ojcowskie ramiona, ratujące życie dziecku, są chyba jedynym, malutkim promyczkiem Dobra, które widać w ciemnościach tej tragedii, szczególnie, iż z drugiej strony, najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia z błędem ludzkim.
Gdy minutą ciszy zaczynały się ostatnie miecze Serie A, gdy na trasę kolejnego etapu ruszali kolarze w Giro d’Italia, gdy wreszcie ciągle komentowano zwycięstwo piosenki „Zitti e buoni” zespołu Måneskin, przyczyny ciągle nie były znane. Zewsząd płynęły tylko głosy współczucia dla ofiar i rodzin, prasa pokazywała zdjęcia tych, którzy zginęli. Mini afera związana z wokalistą Måneskin, który ponoć wciągał kokainę w trakcie Eurowizji zeszła więc na plan dalszy, tak jak historia rockowego zespołu, który jeszcze cztery lata temu grał przechodniom na ulicach Rzymu, by w tym roku wygrać najpierw Sanremo, a potem Eurowizję.
Teraz o wypadku wiadomo już więcej. Szczegóły są wstrząsające. Wagonik kolejki na Mottarone przy Lago Maggiore zbliżał się w niedzielny słoneczny dzień do górnej, ostatniej stacji, gdy nagle pękła lina ciągnąca. Pracownik obsługi widział wszystko, co się stało, tragedia rozegrała się na jego oczach, potem zaś nie był w stanie o tym mówić, tak był roztrzęsiony. Zabrakło tylko pięciu metrów, by turyści znaleźli się w bezpiecznym miejscu. Po pęknięciu liny wagonik zaczął zsuwać się w dół, z coraz większą prędkością pędząc po linie nośnej. Nie zadziałały hamulce, które powinny go zatrzymać w takiej sytuacji. Gdy dotarł do słupa, wprost katapultowało go w powietrze. Spadł z prędkością pocisku między drzewa, wybijając krater w ziemi. Zginęło czternaście osób. Przeżył tylko pięcioletni chłopiec, ale jego stan jest ciężki. W katastrofie zginęli jego rodzice, dziadkowie i młodszy brat…
Natychmiast ruszyło śledztwo. Jedną z hipotez jest błąd ludzki. Ten błąd widać zresztą na zdjęciach pokazanych w prasie środę. Oto w hamulcach tkwiły tzw. „widelce” – czerwone elementy wyłączające działanie hamulców. Takie „widelce” zakłada się na hamulce w trakcie prac konserwatorskich, by wagonik nie blokował się na linie nośnej.
Więc śledztwo pobiegnie zapewne w tym kierunku. Być może znajdą się winni. Jednak nic nie zmieni już tego, że Włochy otrzymały bolesny cios. Właśnie wtedy, gdy już zdawało się, że widać światło w tunelu, że na widownie sportowe wróciła publiczność, że można znowu emocjonować się tym, kto wygrał Eurowizję. Ktoś napisał „cios w plecy”. I tak odczuwa to wielu Włochów. Oby najbliższy czas był naprawdę lepszy.
Tomasz Łysiak
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!