Dwa wielkie dzieła, które… nie powstały
W 1503 roku we Florencji rządząca miastem Signoria postanowiła uczcić dwa wielkie zwycięstwa Florentyńczyków i ukazać tym samym wielkość republiki. Pier Soderini zlecił więc, by w Sali Rady w Palazzo Vecchio powstały dwa monumentalne obrazy. Jedną ścianę dostał Michał Anioł Buonarroti, który miał namalować na niej bitwę pod Casciną, drugie zamówienie, dzięki znajomości z Machiavellim, otrzymał Leonardo. Pazzia bestialissima (bestialski obłęd) – tak nazywał wojnę da Vinci, choć sam stworzył wiele projektów śmiercionośnej broni i marzył, by zobaczyć swoje dzieła w krwawej akcji.
Owe dwie bitwy dzieliło 80 lat. Ta pod Casciną stoczona została 29 lipca 1364 roku. Florencja kontra Piza. Szczegóły zapisał w swej relacji Giovanni Villani. Buonarrotiego zachwycił jeden z epizodów starcia, kiedy to oddziały florenckie zajęły przyczółek 6 mil od Pizy na przedmieściach Casciny.Było potwornie parno i gorąco, więc żołnierze korzystając ze względnego spokoju postanowili wykąpać się w Arno. Nagle jeden z dowódców Mario Donati zauważył szykujących się do ataku pizańczyków. Szybko wszczął alarm, kąpiący się musieli ubrać się w wielkim pośpiechu i ruszyć do walki pod wodzą Galeotta Malatesty. Mimo początkowego zaskoczenia zwyciężyli Pizę. Michał Anioł biorąc na tapetę moment, w którym żołnierze wyskakują na brzeg i ubierają się w pośpiechu, mógł zrealizować swój ulubiony motyw kłębiących się nagich ciał.

Z kolei pod Anghiari, latem 29 czerwca 1440 roku, stanęły naprzeciwko siebie dwie armie: mediolańska pod przywództwem kondotiera Niccola Piccinino, który walczył w imieniu księcia Filippo Marii Viscontiego i florencka Liga, gdzie obok sił z miasta nad Arnem, znalazło się ok. 4000 żołnierzy papieskich pod dowództwem kardynała Ludovico Trevisana oraz kompania 300 zbrojnych rycerzy z Wenecji, dowodzona przez Micheletta Attendolo. Po stronie Mediolanu opowiedziało się też pobliskie miasto Sansepolcro, które zasiliło szeregi armii kolejnymi tysiącami zbrojnych. Piccinino bardzo pewny swego z powodu znacznej przewagi liczebnej, ruszył 28 czerwca z Sansepolcro w stronę Anghiari, chcąc zaskoczyć Florencję. Jednak jego wojska zdradził kurz, który unosił się podczas marszu na wysuszonej drodze. Toskańczycy widząc to, przygotowali obronę: weneccy rycerze Micheletta zablokowali jedyny most nad kanałem prowadzący do obozu Ligi. Utrzymali ten przyczółek tak długo, aż armia Ligi była gotowa do bitwy. Kilka razy most przechodził z rąk do rąk, ale w końcu Florencja sprytnym manewrem zamknęła w okrążeniu znaczną część żołnierzy z Mediolanu, zwyciężając tym samym swego wroga i zdobywając na lata kontrolę nad całym terenem.
Niccolò Machiavelli zapisał potem, że choć w bitwie brało udział prawie 10 tysięcy żołnierzy to zginął zaledwie… jeden człowiek, i to tylko dlatego, że spadł z konia i został stratowany.
Ani też nigdy nie było przypadku prowadzenia wojen w kraju nieprzyjaciela z mniejszą szkodą dla napastników niż w tym przypadku; albowiem w tak wielkiej klęsce i w bitwie, która trwała cztery godziny, zginął tylko jeden człowiek, a on nie od ran zadanych wrogą bronią lub jakimikolwiek honorowymi środkami, ale spadając z konia, został zadeptany na śmierć. (…) Podczas walki ich zbroja broniła ich, a kiedy nie mogli już dłużej opierać się, poddali się i byli bezpieczni.
Machiavelli twierdził zresztą, że kondotierzy prowadzili wojnę jako grę, a nie na krwawą potyczkę. Kiedy dochodziło do bitwy, mężczyźni po obu stronach, uznając się za równych, oszczędzali się i nie przelewali krwi. Było to podniesienie wojny do rangi dzieła sztuki, dzięki taktyce i strategii dowódców.
Leonardo zabrał się do malowania z wielkim zapałem, zaczęły powstawać szkice i kartony. Wkrótce pierwsze postaci walczących ze sobą żołnierzy ozdobiły ścianę w Palazzo Vecchio. Jednak artysta swego dzieła nie ukończył, pozostało po nim kilka szkiców i kopia jednego kartonu, która wyszłą spod ręki Rubensa.
Także Michał Anioł zrezygnował z pracy. Zwabiony przez Juliusza II wyjechał do Rzymu pozostawiając jeden karton przygotowawczy (który potem zaginął, ale znamy go z licznych kopii) z charakterystycznym tłumem kłębiących się postaci. O ile dzieło Buonarrotiego nigdy nie powstało, o tyle o tym leonardowskim krążyły pogłoski, że być może gdzieś jakaś niewielka część „Bitwy pod Anghiari” przetrwała. Po pewnym czasie działo to stało się świętym Graalem malarstwa renesansowego. Wielu badaczy uznało, że Leonardo jak zwykle eksperymentował i przez to przyczynił się do zagłady własnej pracy. Jednak prof. Maurizio Seracini, który bada włoskie dzieła sztuki od ponad czterdziestu lat, ogłosił iż prawdopodobnie „Bitwa…” znajduje się tam, gdzie została namalowana – w Sali Rady, przykryta freskiem Vasariego. Czy tak jest rzeczywiście? Badania trwają, a naukowcy i historycy sztuki mają nie lada zagwozdkę: czy uda się ocalić pracę Vasariego, czy być może trzeba ją poświęcić, by wydobyć na światło dzienne dzieło wielkiego geniusza renesansu – Leonarda z Vinci…
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!