„Kiedy umiera królowa…” – wspomnienie o Elżbiecie II i o Bonie Sforzy

Kiedy umiera królowa u wezgłowia Jej łoża gromadzą się najbliżsi, jej rodzina, wierni i życzliwi służący, chcący pomóc lekarze. Wiadomości o stanie zdrowia są przekazywane na bieżąco opinii publicznej. Królowa wie, komu zostawia swoje królestwo, dobra którymi rozporządza. Jest przygotowana. Kończy swój bieg, pogodzona ze sobą. Wypełniła misję. Po śmierci Jej doczesne szczątki znajdują spokój wieczny w zacnym miejscu – Kaplicy Św. Jerzego w Windsorze, w królestwie, w którym panowała, przy zmarłym wcześniej mężu i rodzicach. Królowa zostaje doceniona, jest wspominana, obdarzana szacunkiem, wręcz gloryfikowana. My, Jej współcześni, byliśmy świadkami takiego właśnie odchodzenia. Elżbieta II, Królowa Nieskazitelna. Miała 95 lat. Był wrzesień roku 2022. Wiek XXI.

Gdybyśmy cofnęli się w czasie do listopada roku 1557 i odbyli podróż do szesnastowiecznego księstwa Bari i Rosano, moglibyśmy być świadkami śmierci innej królowej, u której wezgłowia łoża zabrakło najbliższych, nie było nikogo z rodziny, a zamiast tego, stawili się czyhający na Jej życie zdradliwi służący, dworzanie truciciele i oszuści, chcący wymusić na Niej podpis pod fałszywym testamentem. Nie była przygotowana na to, by skończyć swój bieg. Chciała żyć, a została życiu wyrwana, otruta, brutalnie oszukana, wykpiona. Umierała kompletnie opuszczona. Sama. I choć w ostateczności dotarło do Niej, co Jej zrobiono i choć spisała finalnie prawdziwy testament, Jej ostatnia wola nigdy nie została spełniona, a ludzie, którzy Ją w tym wspomogli zapłacili cenę najwyższą. Polska nigdy nie odzyskała „sum neapolitańskich”. Trzeba było wielu lat, by Jej doczesne szczątki spoczęły w godnym miejscu. Nie! Nie przy mężu, w kraju w którym panowała, na Wawelu w Krakowie, a w Bazylice Św. Mikołaja w Barii, w Jej księstwie. Bona Sforza d’Aragona. Królowa Odrzucona. Miała 63 lata. Był listopad roku 1557, wiek XVI. 

O obydwu królowych napisano wiele i wciąż powstają kolejne publikacje. Kręcone są filmy i seriale o ich życiu. Obie królowe zresztą stały się celebrytkami, każda w swojej epoce i o ile Elżbieta żyła w czasach mediów (Jej koronacja była relacjonowana przez telewizję), o tyle Bona mogła zostać przedstawiona medialnie dopiero w czasach nam współczesnych. Przywołam tu dwie produkcje opowiadające o losach tych władczyń. Pierwsza to wyprodukowany na zlecenie platformy Netflix serial „The Crown”, pokazujący życie Elżbiety II, Jej rodziny, dworu na tle wydarzeń epoki. Serial zaczęto kręcić jeszcze za życia Królowej, w 2016 roku. Druga to, w moim przekonaniu, najlepszy z polskich seriali historycznych wszechczasów, serial w reżyserii Janusza Majewskiego „Królowa Bona”, opowiadający obrazem o życiu Włoszki na polskim tronie, również na tle wydarzeń historycznych w epoce późnego renesansu, głównie w Polsce i na Litwie. Data jego powstania to rok 1980.

„Dlaczego właśnie One?”

W tym miejscu można i należy zadać proste pytanie: jaki jest powód, dla którego przywołuję z odmętów pamięci te właśnie dwie, a nie inne kobiety-królowe? Elżbietę i Bonę. 

Dlaczego Elżbieta II? Dlatego, że władała jako samodzielny monarcha jedną z największych (jeśli nie największą) współczesną monarchią europejską – mogliśmy więc obserwować Ją przez ostatnie 70 lat „na żywo”. Jej życie zresztą zrosło się niemalże z archetypem królowej jako takiej, funkcjonującym we wspólnej świadomości nas wszystkich, żyjących tu i teraz. Królowa stabilna, niezachwiana, prototypowa, wzorcowa, chciałoby się rzec, panującą nad emocjami i protokołem, doskonała, zamieszkującą wyobraźnię ludzi swoich czasów, jako ideał władczyni, kobiety nieskazitelnej, w sposób doskonały rozumiejącej swoją misję tutaj, na ziemi w ogóle, nie tylko brytyjskiej. Królowa – punkt referencyjny na drodze życia poddanych. Stabilizacja i niezachwiana niczym stałość, constans. Może też współczesny mit? Kto wie?

Dlaczego Bona? …bo uważam Ją za skrajnie odmienną od wyżej wymienionego przykładu, żyjącą w pamięci sobie współczesnych jako kompletny antywzorzec królowej. Bo nie była samodzielnym monarchą, ale małżonką monarchy, a Jej polityczne zapędy musiały się ścierać z patriarchalnym widzeniem roli kobiety w oczach polskich i litewskich wielmożów… bo była z Italii, którą kocham… bo zasiadała na tronie Polski – mojego kraju… bo mamy Jej za co dziękować… bo przydałoby się oddać Jej sprawiedliwość… bo była ukształtowana przez renesansowy świat… bo fascynuje mnie jako władczyni i jako kobieta… Tak. Właśnie dlatego. 

Wzorzec i antywzorzec, tyle wspólnego, co odmiennego i właśnie ta odmienność Bony, Jej nietypowość, wewnętrzne sprzeczności, których jest pełna, Jej wielkie sukcesy i dotkliwe porażki, Jej ekspresja, czynią Ją w moich oczach nader ludzką i autentyczną, czynią Ją kobietą z krwi i kości, renesansową damą której nic, co ludzkie obce nie było, amatorką życia w całym jego pięknie i brzydocie, czego jakże boleśnie doświadczyła.

Z różnic to tyle. I jest jeszcze maleńkie „coś”. Do Bony wracam myślą często. Lubię to. O Elżbiecie słyszę, chcąc nie chcąc, w nośnikach masowego przekazu, zdarza się znaleźć w prasie notki o wydarzeniach z dworu brytyjskiego. W zachwyt nie wpadam.

„Ja, Bona”

Niedawno w jednej z lubelskich księgarń wpadła w moje ręce książka z działu Historia. Nosi tytuł „Ja, Bona”. Autorką jest Janina Lesiak. Książka, jak się zdaje, stanowi część pewnego większego zamysłu, czy też projektu, polegającego na opowiedzeniu, zbeletryzowaniu i nadaniu opisom życia wybranych polskich władczyń charakteru prawdziwie powieściowego, gdzie tekst płynie lekkim, fajnym nurtem i bardzo wciąga, zachowując szkielet historyczny wydarzeń. I tak mamy „Wspomnienie o Cecylii, smutnej Królowej”, „Miłosna kareta Anny J.”, „Dobrawa pisze CV”, „Jadwiga z Andegawenów Jagiełłowa: album rodzinny”. I wreszcie „Ja, Bona”, którą wybieram. Książka nie ma ambicji naukowych, choć wiedzy historycznej dostarcza, i jest niewątpliwie propozycją spojrzenia na królową Bonę jako na kobietę z całą gamą towarzyszących Jej uczuć, emocji, pragnień, doznań. Stanowi ponadto próbę z jednej strony oceny postępowania królowej, z drugiej zaś zdroworozsądkowego wyjaśnienia jego przyczyn i wskazania konsekwencji. Jest też książką ukazującą wyjątkowość królowej Bony, Jej najpiękniejsze cechy jako kobiety i władczyni, wykształcenie, urodę, wierność mężowi do końca oraz polityczny spryt, gospodarność i ogromne umiejętności zarządcze. Bardzo lekki, obrazowy, potoczysty styl czyni książkę niezwykle przyjemną w lekturze. Pisarstwo to zdaje się być tak bardzo emocjonalne jak sama Bona, ale czy pisząc o takiej królowej można się pozbyć emocji? Z pewnością nie. Przyjmijmy więc to jako dodatkowy atut pisarstwa Janiny Lesiak.

„Posso – mogę. Voglio – chcę. Devo – muszę czyli modalny świat Królowej Bony”

Pierwszy rozdział książki nosi tytuł: „Voglio – chcę”. Rozpoczynają go słowa: „Po polsku słowo >>voglio<<, czyli >>chcę<< brzmi niemiło. Jest zgrzytliwe, przypomina świst bata… albo brzęk tłuczonego szkła… Voglio jest bardziej koncyliacyjne. Łatwiej go się słucha, szczególnie wtedy, gdy wypowiadają je kształtne, różowe i słodkie usta”.

Cóż to takiego modalność językowa? Najprościej rzecz ujmując jest to związek emocjonalny wypowiadającego się z treścią wypowiedzi. W rodzimym języku Bony istnieje kilka czasowników modalnych m.in. Jej ulubiony „volere” – „chcieć”. Czasowniki te, użyte w wypowiedzi, wprowadzają tzw. tryb congiuntivo (łączący). Jest to tryb wyrażający treści subiektywne, nacechowane emocjonalnie. Tego „życzeniowego” trybu nie ma w języku polskim, jest za to bardzo obecny w językach romańskich, wywodzących się wprost lub pośrednio z łaciny, w tym w języku włoskim, naturalnie. Ileż on sprawia trudności uczącym się języka na poziomie zaawansowanym!!! Nasza principessa, wychowywana przez matkę Izabelę na władczynię, zapewne tych problemów nie miała. Znała i używała częstokroć tego trybu, poprzedzając go czasownikiem „voglio – chcę”, „posso – mogę” mówić nie musiała, i tak wszyscy wiedzieli, że może wiele – była władczynią. A „devo” – „muszę”? Tego czasowniki pewnie nie używała, nie musiała! 

„Wykrzywiona miłość czyli ballada o królewskim chłopcu”

Co zrobić, gdy matka traci miarę w absurdalnej miłości do syna? Albo, gdy w ogóle nie wie i nie rozumie czym miłość jest? Co począć, gdy sądzi, że przygotowuje go do „władania”, a tymczasem „uczy”, nieświadoma, jedynie pragnąć i żądać (znowu: voglio!), stawiać siebie zawsze na pierwszym miejscu, nie liczyć się z innymi. Co zrobić, gdy zamiata pod dywan wszystko, co pachnie nieładnie? Co zrobić? Czekać, aż sama się boleśnie przekona o tym, że popełniła błąd. Pewnych rzeczy nie da się już odwrócić, cofnąć, zamazać. „Jeśli o Bonie Sforzy niektórzy mówią >>zbrodniarka<<, to w pewien sposób mają rację, bo ona istotnie popełniła grzech nie do odpuszczenia. Wykoślawiła, zdeformowała i okaleczyła własne dziecko. Zrobiła to z miłości, kierowana chęcią stworzenia władcy na miarę Oktawiana Augusta” – pisze Janina Lesiak. Nie jest łatwo być matką, a co dopiero matką przyszłego króla. Matką także okaleczoną po stracie drugiego syna – Olbrachta i to przez swoją kompletną nieodpowiedzialność. Kiedy więc został Jej jedynie Zygmunt August, skupiła na nim całą swą uwagę. Córki były bez znaczenia, prócz najstarszej Izabeli. Cała „para” poszła w Augusta, którego „kształtując na olbrzyma, ulepiła niziołka”.

I tu po raz kolejny wrócimy do emocji, które rządziły Boną i które tak jasno wyrażała słowami, głównie słowem „chcę”: „…dała mu koronę, ale nie nauczyła, jak ją godnie nosić. Pokazała jak przydatne jest słowo >>chcę<<, a nie tłumaczyła, że istnieje także słowo >>muszę<<, albo raczej przekonywała, iż >>muszę<< go nie dotyczy”. Gdzie uczymy się miłości? W domu – od matki i od ojca. Gian Galeazzo Sforza szybko odszedł z tego świata, a jego żona, matka Bony, Izabela skupiła się głównie na tym, by córka dobrze poszła za mąż. Wyposażyła Ją więc we wszystkie, niezbędne przymioty renesansowej księżniczki i zapewne kochała, ale czy potrafiła nauczyć Ją miłości? Szło przecież o zabezpieczenie przyszłości, nie zaś o wsłuchanie się w Jej potrzeby czy emocje, w Jej najczulsze pragnienia. Bona nie mogła dać tego, czego sama nie otrzymała. Gdy myślę o tym, zawsze przychodzi mi do głowy inny polski film „Ballada o Januszku”. To straszne, ale… straszne, naprawdę! Wychowanie syna w przypadku królestw ma kluczowe znaczenie dla ich przyszłości, i dawniej, i teraz. Książę, nawet jeśli wstępuje na tronie po siedemdziesiątce, a nie jest dostatecznie przygotowany i nie lubi słowa „must – muszę”, może zacząć na przykład od sprzedania najlepszych koni wyścigowych matki – Jej oczka w głowie! Różnie bywa.

„Jedna świeca na trumnie”

Ostatni odcinek serialu „Królowa Bona” mrozi mi krew w żyłach. Oto wspaniała polska królowa mierzy się z ostatnim etapem swego życia, opuszczona przez wszystkich. Wyjechała z Polski, która pod rządami Jej syna, stał się dla Niej nieprzychylna – to najmniej, co można powiedzieć. Jej śmierć go nie obejdzie zanadto. Sumy neapolitańskie i utrata majątku, tak, ale nie sprawa godnego pochówku matki, nagrobka dla Niej… może sprowadzenia ciała do Polski, by spoczęła przy mężu. Dopiero córka Bony, Anna – ostatni król Polski z dynastii Jagiellonów – o tym pomyśli. W filmie, po śmierci królowej Jej ciało zostaje byle jak złożone do zwykłej drewnianej trumny, która zostaje postawiona w kaplicy zamkowej z jedną zapaloną świecą na wieku. Tymczasem zdradliwi, oszukańczy, złodziejscy dworzanie – Pappacoda i Marina, pachołkowie, karły i rozpustnicy oddają się uczcie, zabawie, orgietkom.

„Bona Sforza d’Aragona, żona i matka ostatnich Jagiellonów, leciutko unosząc kąciki swych małych ust w tajemniczym, giocondowskim uśmiechu, powiedziałaby jeszcze: Oceńcie mnie sprawiedliwie, tylko o to proszę. Ja, Bona!”…

Zbliża się Święto Zmarłych i Dzień Zaduszny. Będę pamiętać o królowej Bonie. I choć nie pojadę do Bari, to tutaj, w Polsce, do rozwoju której Królowa się w znaczący sposób przyczyniła, zapalę świecę dla pamięci o Niej! 

3 komentarzy:
  1. Karina
    Karina says:

    Due donne carismatiche: una completamente indipendente, l’altra al contrario, ma entrambi ugualmente coraggiose, belle e ammirevole. Grazie per aver avvicinato entrambe le figure.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.