LEGGO DUNQUE SCRIVO – PRZEGLĄD WŁOSKIEJ PRASY

Kolejny tydzień medialnego szaleństwa wokół „sprawy La Russa” i domniemanego gwałtu, jakiego dopuścił się syn znanego polityka – za nami. Ileż to kłopotu może konserwatywnemu politykowi sprawić dziecko. Ignazio La Russa to były minister obrony, w rządzie Berlusconiego (2008-2022), a także niegdysiejszy szef partii Fratelli d’Italia. Od października 2022 La Russa jest przewodniczącym włoskiego Senatu. 

Gdy pod koniec czerwca pojawiły się informacje o oskarżeniu jego syna o gwałt okazało się, że to początek afery, która przez pierwszą połowę lipca wstrząsała medialną i polityczną sceną w Italii. O co chodziło? 18 maja przystojny syn znanego polityka, Leonardo Apache La Russa bawił się w dyskotece w kolegami. Tam poznał pewną dziewczynę, którą potem zabrał na dalszą „imprezę” do domu rodzinnego. Rankiem następnego dnia dziewczyna obudziła się naga w jego łóżku, nie pamiętając nic z tego, co działo się w nocy. Syn przewodniczącego Senatu sam miał przyznać się przed nią do tego, że uprawiali seks. Czy jednak doszło do gwałtu? 

Dziewczyna twierdzi, że tak. Chłopak broni się mówiąc, że nie podawał jej żadnych środków typu pigułka gwałtu – a ona sama była pod wpływem kokainy. Zażycie kokainy potwierdza też dziewczyna. 

Zaczęło się śledztwo. Zatrzymano telefon chłopaka (który na posterunek przyniósł go bez karty SIM). 

W sprawę zaangażowali się medialnie rodzice dziewczyny z jednej strony, a z drugiej Ignazio La Russa. Ojciec zaczął bronić syna, stawiając tym samym na szali własną reputację, a przecież jest politykiem „z najwyższej półki”. 

Rozpętało się medialne piekło, a jak łatwi się domyślić, prasa na takie kąski rzuca się z radością. 

W końcu zareagowała Giorgia Meloni, sugerując swojemu koledze z partii, że nie można w takiej sprawie angażować zbyt mocno autorytetu politycznego. Ignazio La Russę krytykować zaczęła nawet, początkowo go broniąca, prasa prawicowa. Tak czy siak, żenującej opery mydlano-politycznej z gwałtem na pierwszym planie to nie koniec, będzie jeszcze o tym głośno. 

Przy okazji – Ignazio La Russa to kibic Interu. Tak to jest we Włoszech, że politycy są również kibicami klubów Serie A (jak Salvini, który kibicuje ostentacyjnie AC Milanowi). A właśnie Inter i Juventus tymczasem są bohaterami innej historii – związanej z transferem Belga Lukaku do Starej Damy. 

Lukaku jakiś czas temu w wywiadzie telewizyjnym (teraz namiętnie przypominanym) stwierdził, że „nigdy” nie przejdzie do Juventusu. Słowo „nigdy” powtórzył kilkakrotnie i dobitnie. Jakby to było sprawą honoru. Teraz okazało się, że „nigdy” ma swoje znaczenie raczej w powiedzeniu „nigdy nie mów nigdy”. Lukaku właśnie negocjuje przejście do Juventusu! A to jest powodem do kpin publicystów nad Tybrem. Ileż znaczą te wszystkie piłkarskie zarzekania się, że „nigdy, przenigdy”, ileż znaczą dłonie kładzione na koszulkach, tam gdzie bije serce i słowa o dozgonnej miłości do drużyny. Tyleż znaczą, szanowni państwo, ile znaczy suma podpisanego kontraktu. Takie są realia. 

W polityce komentowany jest fakt oficjalnego objęcia tronu w Forza Italia przez Antonio Tajaniego. Ale przecież było niejako oczywiste, że schedę polityczną po Berlusconim przejmie właśnie on. Jedynym ważnym pytaniem było – na ile będą próbować zaistnieć w polityce dzieci Silvio oraz jaką rolę będzie chciała odgrywać jego towarzyszka życia, pani Fascina. Tajani jednak królem Forza Italia. Umarł król, niech żyje król.

Gorącym tematem polityczno-medialnym jest także reforma sądownictwa, która wzbudza w Italii potężne emocje. Minister Sprawiedliwości Carlo Nordio chce, by między innymi „odseparowano kariery” – to znaczy, by prawnik musiał się decydować, czy chce być sędzią, czy prokuratorem w przebiegu swojej zawodowej drogi (obecnie można te funkcje zmieniać). Jedną ze spraw ważnych w reformie jest także kwestia podsłuchów – czy można je stosować i kiedy, na jakich warunkach? 

Tu w jakiejś mierze wracamy do sprawy Ignazio La Russa – w końcu kwestią kryminalnego dochodzenia o wymiarze politycznym stał się także telefon Leonardo Apache. Co można „wyciągnąć” z takiego telefonu, a co z karty SIM tłumaczą gazety. 

Lato w pełni. Kolejna turystka zaczęła wypisywać swoje imię na ścianie Koloseum, a filmik  z tego wydarzenia trafił do Internetu. Czy i jej zagrozi więzienie lub bardzo wysoka grzywna, jak pewnemu Bułgarowi z Londynu, który stał się pośmiewiskiem Italii, gdy zaczął tłumaczyć (już oskarżony i już napiętnowany nawet przez polityków włoskich), że próbował wyryć imię swoje i narzeczonej na ścianie Amfiteatru Flawiuszym, gdyż… „nie wiedział, że jest to starożytny zabytek”? Kwestia napisów na zabytków stała się więc medialnym tematem wakacyjnym nad Tybrem. Tak jak kwestia fali afrykańskich upałów. W Rzymie ponad 40 stopni. „La Repubblica” pisze więc nie tylko o poradach, jak się chronić przed upałem, ale także przytacza relacje o tym, jak ratują się przed skwarem mieszkańcy stolicy oraz turyści. Oto jeden chłopiec wszedł do lokalu i stanął pośrodku restauracji, tuż przed wiatrakiem. Nie dało się go sprzed niego ruszyć. Patrzył na wiatrak zachwycony, jakby widział siódmy cud świata. Być może wentylator więcej obecnie znaczy dla niejednego turysty, niż Koloseum, o którym niektórzy „nie wiedzą, że to zabytek starożytności”…

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.