Włoskie portrety Dantego

Kiedy „Boska Komedia” ukazała się drukiem, była czytana i żywo komentowana, już wtedy zdawano sobie sprawę, że oto powstało arcydzieło literatury. Nic dziwnego, że na Półwyspie Apenińskim rozgorzał swoisty kult poety. Stąd portrety Dantego zamawiano w Italii na potęgę. We Florencji wieszano je niemal w każdym kościele.

Najwięcej wizerunków powstało właśnie w mieście rodzinnym Dantego. To tutaj młodziutki poeta spotkał małą dziewczynkę – Beatrice i zakochał się w niej bez pamięci. To tu w kościele di Santa Margherita de’ Cerchi brał ślub z inną kobietą, która dała mu czwórkę dzieci i musiała znosić jego codzienną tęsknotę za tamtą pierwszą, niespełnioną miłością. W tej samej świątyni pięć lat później spoczęła Beatrice, a zrozpaczony Dante napisał Vita nuova (Życie nowe), pamiętnik i wiersze opisujące dzieje swego uczucia.

Grób Beatrycze Portinari, kościół Santa Margherita de’ Cerchi, Florencja

Wreszcie we Florencji wplątał się w spory politycznie i został z ukochanego miasta wygnany. Tuż przed opuszczeniem ojczyzny powstał pierwszy wizerunek poety. Portret pędzla niezrównanego mistrza pędzla Giotta oglądać można w kaplicy św. Magdaleny w Palazzo Bargello.

W Ufizzi jest wizerunek Dantego sportretowanego w 1448 roku przez Andreę del Castagno w cyklu wybitnych mężczyzn i kobiet. 

Najbardziej znanym florenckim przedstawieniem Dantego jest jednakże ten z katedry Santa Maria del Fiore, na którym poeta prezentuje swe dzieło na tle panoramy Florencji i scen z Boskiej Komedii. Obraz „Boska Komedia oświeca Florencję” namalował Domenico di Michelino na podstawie szkicu Alesso Baldovinettiego ok. roku 1456. 

W 1495 roku Dantego namalował Sandro Botticcelli. Obraz znajduje się w Szwajcarii w kolekcji prywatnej.

Inny wielki artysta – Luca Signorelli – namalował w katedrze w Orvieto, w latach 1499-1504, sceny z Boskiej komedii i portret czytającego Dantego. 

Wielki Rafael uwiecznił poetę w Stanzach Watykańskich w scenach Dysputy o Najświętszym Sakramencie i Dysputy na Parnasie (1509-1511).

W 1532 roku bogaty kupiec zamówił portret Dantego u Angolo Bronzino. Obecnie obraz wisi w Uffizi.

W 1544 roku wizerunek Dantego wśród innych słynnych poetów odmalował Giorgio Vasari, znany ze swego przewodnika po życiu najważniejszych artystów włoskich. Dzieło Vasariego znajduje się w Minneapolis Institute of Art, USA). 

Wreszcie obraz, który otwiera artykuł to dzieło prerafaelity Dante Gabriela Rossettiego i przedstawia Giotta malującego portret poety. Dante trzyma owoc granatu – symbol nieśmiertelności, a wśród kobiet na pierwszym planie widzimy Beatrycze. Namalowany w 1852 roku wizerunek znajduje się w rękach prywatnych, Andrew Lloyd Webber Collection.

„Ecce Homo” Caravaggia odnaleziony! (?)

Czy w Hiszpanii odnaleziono obraz Caravaggia? W ostatniej chwili, gdy padło podejrzenie, że to właśnie to dzieło kryje się za opisywanym w katalogu obrazem przypisanym uczniowi Ribery, dom aukcyjny Ansorena z Madrytu wycofał obiekt z aukcji. Włoski historyk sztuki Vittorio Sgarbi ujawnia szczegóły, podaje powody atrybucji, włoska prasa pisze o sprawie na czołówkach gazet, a tajemniczy właściciel… pewnie zastanawia się za jaką kwotę teraz go sprzedać...

To prawdziwa bomba na rynku sztuki. I swego rodzaju „giallo” („żółtym” nazywają Włosi historie kryminalne lub mające posmak sensacyjności). Dzisiaj, w czwartek 8 kwietnia, o godz 18.00 rozpocznie się w Madrycie aukcja n. 409. W katalogu aukcyjnym pośród 1.483 dzieł znalazło się jednak jedno, które wzbudziło wielkie poruszenie wśród znawców sztuki na całym świecie. Wszystko za sprawą włoskiego specjalisty Vittorio Sgarbiego, który gdy spojrzał na obraz wystawiony pod numerem 229 „La coronación de espinas” z „kręgu José de Ribery” (cena wywoławcza 1.500 euro) nie miał wątpliwości – to Caravaggio. Czy tak jest w istocie? Inni eksperci, między innymi przywoływana przez dziennik „La Repubblica” specjalistka od Merisiego (tak brzmiało prawdziwe nazwisko Caravaggia) Maria Cristina Terzaghi, także wskazują na tę atrybucję.

Wszystko zaczęło się od tego, że do Vittorio Sgarbiego odezwał się jego przyjaciel Antonello di Pinto, który na co dzień żyje między Lavello a Madrytem. Napisał on do Sgarbiego, że jakiś „magnat antykwariuszy” chce nabyć ten obraz za znaczące sumy, co go zaintrygowało i postanowił sprawdzić dlaczego. Zaczął się przyglądać obrazowi nr 229 i doszedł do wniosku, że może to być „Mattia Preti lub inny malarz rzymski z ok. 1630 roku”, po czym dodał „ale ja to ja, a ty jesteś największym autorytetem w tej materii. Powiesz mi może, tak dla rozrywki, co o tym myślisz? Gdyby ów „magnat” kupił obraz byłbyś gotów do wystawienia ekspertyzy? Oczywiście, że nazwisko malarza wymaga jednocześnie ekspertyzy Sgarbiego…”. Podobno tajemniczy nabywca trząsł się z emocji chcąc zdobyć dzieło. Gdy włoski historyk sztuki spojrzał na zdjęcie widoczne w katalogu natychmiast zrozumiał, dlaczego… Tak napisał w „Il Giornale”: „Nie miałem wątpliwości. Nie chodzi o Mattia Pretiego ani o mistrza rodzaju Bartolomeo Manfrediego albo de Ribery, ani o kogokolwiek z >>ortodoksów<< kręgu Caravaggia, lecz… o niego samego. Caravaggio. Bez dwóch zdań. Uczucie jest natychmiastowe i wypływa z absolutnego uproszczenia obrazu, oraz z jego brutalności – natychmiast czuć różnicę z „Ecce Homo” z Gallerii di Palazzo Bianco w Genui” (ten obraz uważano do dzisiaj, do czwartku 8 kwietnia 2021 roku, za dzieło Caravaggia, notabene w otoczce wątpliwości – przyp. TŁ). 

Foto za „Il Giornale” 08.04.21 – Vittorio Sgarbi porównuje „Ecce Homo” z Genui (po prawej) z obrazem wystawionym w Madrycie, jako dzieło Ribery. I bez wątpliwości stwierdza: to prawdziwy Caravaggio.

Obraz Caravaggia „Ecce Homo” ma swoją dobrze udokumentowaną historię. Wiadomo, że Michelangelo Merisi namalował go w 1605 roku na zlecenie kardynała Massimo Massimi. Dzieło znalazło się w 1631 roku w spisie inwentarzowym kolekcji Juana de Lezcano, ambasadora Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej, i zostało wycenione wówczas na wysoką sumę 800 skudów. Nadal jednak znajdowało się ono na terytorium Italii, a konkretnie w Neapolu: wpisane w inwentarz dóbr Garcii de Avellanda y Haro, księcia Castrillo i wicekróla Neapolu od listopada 1653 do 11 stycznia 1659 roku. Opis był następujący: „Obraz Ecce Homo na pięć dłoni wielkości z żołnierzem i Poncjuszem Piłatem, który oddaje Chrystusa ludowi”. Sam książę Castrillo, zaufany króla Hiszpanii Filipa IV, był w drugiej połowie XVII wieku znawcą i kolekcjonerem dzieł sztuki, zapewne admiratorem Caravaggia. Dowodem na to może być fakt, że posiadał inny jego obraz, a mianowicie „Salome z głową Jana Chrzciciela”, co razem z „Ecce Homo” stanowiło swego rodzaju komplet. Oba dzieła powędrowały wraz ze swoim właścicielem do Hiszpanii w 1659 roku. Pierwszy z nich był w 1666 roku w rękach królewskich, a wreszcie trafił do muzeum w Prado (gdzie znajduje się do dzisiaj, wraz z innym Caravaggiem – „Koronowanie koroną cierniową”), losy drugiego nie były znane aż do dzisiaj, gdy nagle stał się obiektem pożądania kolekcjonerów i samego muzeum madryckiego. 

Co pozwala przypisać atrybucję Caravaggiowi? Obrazowi, który na dzisiejszej aukcji wyceniono na 1.500 euro jako cenę wyjściową, a szacowaną końcową podano jako ok. 2250-3000 euro? Sgarbi podaje wręcz samo pierwsze wrażenie, a nawet porównanie z obrazem z Genui – o tyle o ile genueńska wersja jest teatralna, w jakiejś mierze nieprawdziwa, to tu mamy typową dla Caravaggia brutalność i prawdę. A do tego dochodzą charakterystyczne znaki, styl – widać to choćby po sposobie, w jaki pięść zaciska się na płótnie, widać to w twarzy Piłata, czy w cieniu na twarzy Chrystusa. Podobnie argumentuje Maria Cristina Terzaghi – wskazując na podobieństwa z innymi obrazami. Twarz Piłata bardzo przypomina oblicze św. Piotra męczennika z „Madonny różańcowej”, zaś czerwony materiał płaszcza Chrystusowego odmalowany jest identycznie, jak jak na płótnie „Salome”, zresztą właśnie z muzeum Prado. Według niej nie można mieć wątpliwości: „To dzieło ma głęboki związek z obrazami namalowanymi na początku pobytu Caravaggia w Neapolu”. 

Strona z dziennika „La Repubblica” 08.04.21 – Maria Cristina Terzaghi porównuje twarze Piłata (obraz po prawej) i św. Piotra męczennika z obrazu „Madonna różańcowa”. Po obejrzeniu dzieła w Madrycie nie ma wątpliwości – to Caravaggio.

Terzaghi wybrała się, pomimo pandemii, do Madrytu, by na własne oczy przekonać się, z czym mamy do czynienia. „To on!” – obwieściła bez żadnego wahania. Nie wszyscy jednak zgodnym chórem potwierdzają wersję Sgarbiego czy Terzaghi. Znakomity badacz malarstwa neapolitańskiego z XVII wieku Nicola Spinosa, nie zgadza się z taką atrybucją. Mówi, że istnieje podobieństwo z „Koronacją” z Prado, owszem, lecz obraz jest w istocie dziełem z kręgu Caravaggia, być może kogoś o lepszej „ręce” niż Ribera.

Obraz wycofano z aukcji w ostatniej chwili. Obecnie pod numerem 229 jest już inne dzieło, ale „Riberę–Caravaggia” nadal można zobaczyć w katalogu. Vittorio Sgarbi twierdzi, że kiedy rozpoczął starania, by obraz kupić dla Włoch i poinformował, że będzie brał udział w aukcji, to antykwariusz, który dzieło wystawił, niespodziewanie wycofał go z rynku. „La Repubblica” twierdzi, że to za sprawą decyzji rządu Hiszpanii, który nakazał takie rozwiązanie, zaś chrapkę na kolejne wielkie dzieło Mistrza ma oczywiście muzeum Prado w Madrycie. Inna wersja mówi, że to sam właściciel wycofał dzieło z aukcji, obawiając się, że jeśli pójdzie zbyt wysoko, jego sprzedaż zagranicę zostanie zablokowana. A teraz cena skoczyła niebotycznie w górę. Już nie 1.500 euro, a 150 milionów euro może kosztować „Ecce Homo” mistrza Michelangelo Merisiego detto Caravaggio. 

Ligabue – „włoski Nikifor”

W Ferrarze, w Palazzo dei Diamanti, trwa właśnie wystawa jednego z najbardziej oryginalnych artystów prymitywistów XX wieku – Antonio Ligabue (1899-1965). Jego los można porównać do polskiego Nikifora. Obaj schorowani, bez rodziny, z problemami psychicznymi, odrzuceni przez społeczeństwo – stworzyli niezwykły wizjonerski świat, a ich sztuka nie pozostawia nikogo obojętnym. Ligabue, podobnie jak Nikifor, doczekał się też swojego filmu fabularnego, a aktor grający tego włoskiego artystę, stworzył wspaniałą kreację, za którą został uhonorowany wieloma nagrodami.

Antonio Ligabue urodził się w Zurychu we włoskiej rodzinie, ale tuż po urodzeniu został oddany na wychowanie szwajcarsko-niemieckiemu małżeństwu Johannesowi Valentin Göbel i Elisie Hanselmann, które nie miało swoich dzieci. Kiedy miał 13 lat jego biologiczna matka i trzej bracia zmarli tragicznie. Antonio pracował ciężko jako parobek u swych przybranych rodziców, a po jednej z licznych kłótni, został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. W 1919 roku para postarała się, by deportowano go ze Szwajcarii do Włoch.

Antonio Ligabue

Zaczyna się jego tułaczka po Italii, nie zna języka, może liczyć tylko na pomoc kolejnych przytułków dla żebraków, często ląduje w zakładach psychiatrycznych. Ale wtedy zaczyna malować. W 1928 roku spotyka na swej drodze Renato Marino Mazzacuratiego, sławnego włoskiego rzeźbiarza i malarza, który docenia zdolności artystyczne i niezwykły talent Ligabue. Mazzacurati uczy go zasad malarstwa olejnego i wspiera materialnie. Sztuka staje się dla Antonia środkiem do pokonywania trudności i oddawania głosu swojej wyobraźni. Ale problemy nie przestają dawać o sobie znać, w 1937 roku artysta znów trafia do szpitala z powodu samookaleczeń. Cztery lata później wyciąga go stamtąd rzeźbiarz Andrea Mozzali i daje mu schronienie we własnym domu pod Reggio Emilia. Ligabue zaczyna służbę we włoskiej armii jako tłumacz, ale w 1945 roku bije do nieprzytomności niemieckiego żołnierza i znów trafia do zakładu zamkniętego. Po wyjściu zaczyna malować jeszcze więcej, staje się znany, interesują się nim dziennikarze, krytycy i marszandowie.

W 1957 roku Severo Boschi, dziennikarz gazety Il Resto del Carlino i fotograf Aldo Ferrari robią mu słynną serię zdjęć. W 1961 roku odbywa się pierwsza indywidualna wystawa w galerii La Barcaccia w Rzymie. Rok później Ligabue ma wypadek motocyklowy, jest sparaliżowany. W 1965 roku prosi o przyjęcie do Kościoła Katolickiego, zostaje ochrzczony i bierzmowany, wkrótce potem – 27 maja 1965 roku – umiera w Gualtieri. Tuż po jego śmierci odbywa się w Rzymie wielka retrospektywa jego twórczości.

LIGABUE W FILMIE

„Volevo nascondermi” („Hidden Away”) reż. Giorgio Diritti, 2019

W ubiegłym roku zainteresowanie tym wielkim artystą-samoukiem wzrosło dzięki filmowi Giorgio Dirittiego „Volevo nascondermi”. Obraz jest inspirowanym życiorysem malarza. Główną rolę zagrał niesamowicie Elio Germano, który w ubiegłym roku zdobył za nią Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale. W obsadzie obok Germano znaleźli się m.in. Pietro Traldi, Orietta Notari, Andrea Gherpielli, Oliver Ewy oraz Leonardo Carrozzo. Zdjęcia zrobił  Matteo Cocco, a muzykę napisali – Marco Biscarini i Daniele Furlati.

Foto: materiały prasowe producenta © chico de luigi

Antonio Ligabue przez całe życie walczył. Chciał być traktowany jak istota ludzka, ale jednocześnie pragnął, by było tak dzięki jego sztuce. Był pełen kontrastów, popadał w skrajne stany emocjonalne, ale miał także cudowny uśmiech, który do dziś wiele osób wspomina. Miał w sobie pierwiastek dziecięcy. Był dorosłym mężczyzną, a jednocześnie dzieckiem – opowiadał reżyser. 

Foto: materiały prasowe producenta © chico de luigi

Niestety, filmu jeszcze nie można obejrzeć w Polsce, jak tylko będzie dostępny zawiadomimy Państwa. 

WYSTAWA W FERRARZE

„Antonio Ligabue. Una vita d’artista”

Wystawa dokumentuje całą działalność Ligabue. W Palazzo dei Diamanti, w Ferrarze, pokazano ponad sto prac, w tym obrazy, rzeźby i rysunki, niektóre nigdy dotąd nie wystawiane. Prac artysty zebrano wokół podstawowych tematów, do których nieustannie powracał: od intymnego dziennika autoportretów po pejzaże serca, od portretów po martwe natury, od dzikich zwierząt po zwierzęta domowe, od wiejskich krajobrazów po sceny łowieckie i burze śnieżne. Ekspozycja podkreśla wyjątkowość poetyki Ligabue i ujawnia naturalną, czystą i instynktowną siłę jego geniuszu.

Wystawa potrwa do 5 kwietnia.

MUZEUM MALARZA

Fondazione Museo Antonio Ligabue

W Gualtieri, miejscowości, w której pod koniec życia mieszkał artysta, w 2018 roku stworzono muzeum poświęcone jego twórczości. Fondazione Museo Antonio Ligabue. Gualtieri leży przy drodze z Mantui do Parmy, a muzeum mieści się na Piazza Bentivoglio 36. 

Dwa jeziora zamiast oczu

Zmarła Isa Stoppi, jedna z najsłynniejszych modelek lat sześćdziesiątych, urodzona w Libii a potem adoptowana i wychowana we Włoszech. Mieszkała w Mediolanie. Oczarowała między innymi znanego fotografa Avedona. Nad jej śmiercią boleje jej były mąż, przemysłowiec Gian Germano Giuliani.

 „Jej oczy oczarowały świat” – pisze w „Corriere della Sera” Candida Morvillo. Fotograf Richard Avedon mówił: „Isa Stoppi jest najpiękniejszą kobietą świata” i dodawał – „Miała dwa jeziora zamiast oczu”.  Pogrzeb odbył się w kościele San Vicenzo de’ Paoli w Mediolanie.

Bedy Moratti, niezwykle wzruszona, po ceremonii była w stanie powiedzieć jedynie kilka słów: „Isa Stoppi była bardzo piękna i to jest jasne dla wszystkich. Ale była także bardzo uduchowiona i inteligentna. I była dobra”.

Isa Stoppi urodziła się w Trypolisie w Libii. Została adoptowana. Wychowywała się w Fiorenzuola d’Adda w Piacentino, a potem przeniosła się do Mediolanu.

Twarz Isy znał cały świat – za sprawą największych magazynów mody, takich jak Vogue czy Harper’s Bazaar. W 1962 roku reprezentowała Italię w konkursie Miss Universo.

Dwa lata później fotograf Gian Paolo Barnierio zrobił jej kilka zdjęć i ta sesja otworzyła jej drogę do kariery światowej.

Przemysłowca Gian Germano Giulianiego poślubiła w 1972 roku. W Nowym Jorku była wśród najważniejszych włoskich modelek Vogue, obok Benedetty Barzini, Mariny Schiano, Alberty Tiburzi, Mirelli Petteni. Spotykała się z wielkimi sławami – Marią Callas, Frankiem Sinatrą, Dustinem Hoffmanem. Ponoć próbował ją zdobyć Ted Kennedy.

Dzisiaj żegnają ją całe Włochy. Informacjami o jej śmierci na pierwszych stronach gazet. A także zamieszczając całostronicowe pożegnania. 

Jej ex-mąż Gian Germano Giuliani w nekrologu napisał: „Twoje piękno było odbiciem lustrzanym twojego życia”.

/TC/ Fonte – Corriere della Sera 

Herbert List – Spojrzenie na piękno

„Spojrzenie na Piękno”

Muzea Kapitolińskie przypominają na swojej stronie znakomite zdjęcia niemieckiego fotografa Herberta Lista (1903-1975). To seria fotografii wykonanych na Kapitolu w latach pięćdziesiątych – w czasach, gdy w kinie dominował kierunek neorealistyczny, skupujący się na odkrywaniu tajemnicy ukrytej w życiu codziennym, w prostocie, w „brzydocie” i „pięknie” jednocześnie tego co zwykłe.

List, obiecujący młody niemiecki fotograf, który przeniósł się wówczas do Włoch był pod artystycznym wpływem tego nurtu filmowego, a jednocześnie oczarowała go Italia – i to odbija się w jego ówczesnych fotografiach. List fotografował także męskie akty, zaś jego czarnobiałe zdjęcia trafiały na okładki i strony największych i najsłynniejszych magazynów mody – Vogue, Harpeer’s Bazaar, Life.

Ze znajomości Lista ze słynnym reżyserem Vittorio de Siką wyniknął ich wspólny projekt – książka poświęcona Neapolowi.

Zdjęcia, które obecnie pokazują Muzea Kapitolińskie, ukazujące m.in. Piazza Campidoglio i korytarz Palazzo dei Conservatori zostały także pokazane w trakcie specjalnej wystawy w 2007 roku, zatytułowanej „Spojrzenie na Piękno”.

Publikujemy foto za stroną Musei Capitolini.

Dodajemy poglądowo kilka typowych dla Herberta Lista zdjęć a także jego autoportret. Foto – Magnum Photos.

„Zagadka” i „Wiara” na ścianie biblioteki.

Lubię murale. Chyba największe wrażenie zrobiły na mnie we Włoszech, poza Banksy’m, dzieła Jorita w Neapolu (pisałem już o nich kiedyś na FB), jak jego rewelacyjny San Gennaro. Tym bardziej przyciganęła moją uwagę ta świetna okładka (i znowu – ręce się składaj do oklasków, gdy widzi się pracę grafików i łamaczy we włoskiej prasie).

Murale. Temat dodatku VIVI MILANO z tego tygodnia. Okładka nawiązuje do fantastycznego muralu na ścianie biblioteki diecezjalnej w Mediolanie. Dzieło artysty Ivana Tresoldi. W 2014 roku szpital Gaetano Pini, z okazji swojego jubileuszu, uruchomił projekt „Wall Art” i wtedy powstał to kapitalne dzieło. Wszystko ułożone z liter nawiązujących do kroju pisma na średniowiecznych manuskryptach. Słowa są niejako ukryte, schowane w liternictwie i trzeba je odszukać. Scoperte”, czytamy to co napisane pod oknem – „odkryte”. “Divino”, czyli „Boskie” jest napisane trochę wyżej. A potem, rozbawieni grą, odkrywamy następne: „Città”, (miasto), “Pubblico” (publiczność, publiczne), “Chiesa” (kościół), “Cultura”, “Mistero” (zagadka), “Fede” (wiara), „Grazia”, (łaska) — pogrążamy się w rytmach, znaczeniach, kontekstach słów. “Straordinario” – wyjątkowe! – chowa się w okolicy parapetu. „Emozione” — tak, budzi to wszystko emocje!

Zaczepiam jeszcze oko, na kilku innych muralach, wymienionych na liście — na Verdim z wyciągniętą dłonią, który jest na Piazza San Lorenzo. I na poetce Aldzie Merini, która „pali papierosa” przy Via Magolfa. I na kocie wyjadającym coś ze śmietnika na Via Giovanni Pontano. Zamordowany niedawno Willy, chłopak który bronił innych w trakcie bójki pod knajpą – pro memoria. Poza Brerą czy Castello – kolejne muzeum w Mediolanie. Po prostu na ulicach.

Tomasz Łysiak