Najpiękniejszy na plaży – opowieść o Berlusconim

Gdy Paolo Sorrentino odbierał Oscara za film „Wielkie Piękno” podziękował rodzicom i Diego Maradonie. Wielki piłkarz Napoli i reprezentacji Argentyny faktycznie w jakiś sposób „uratował” młodziutkiego Paolo od śmierci, zostawiając w duszy filmowca mistyczny ślad. W swoją dobrą gwiazdę wierzył zawsze Silvio Berlusconi, który także swego czasu był bohaterem filmu („Oni” – „Loro”) reżysera z Neapolu. Jego życie było materiałem na kilka filmów – kariera od śpiewaka przebojów Sinatry na statkach wycieczkowych przez posiadacza fortuny, przedsiębiorcy, właściciela mediów i wielkiego klubu piłkarskiego, do najdłużej sprawującego urząd premiera włoskiego po II wojnie światowej. Film Sorrentino opowiada o Berlusconim z okresu słynnych „Bunga Bunga” – wielkich imprez z masą młodych pięknych dziewcząt i skandalami finansowymi w tle. Gorzka komedia, z rewelacyjną rolą Tony’ego Servillo to spojrzenie nie tylko na samego Il Cavaliere, ale na współczesne Włochy w ogóle, które same w sobie, po dwudziestoletnim wpływie Silvio na kształt państwa, stały się swego rodzaju emanacją stylu Berlusconiego. 

Sorrentino urodził się w dzielnicy Soccavo w Neapolu. Jako młody chłopak na zmianę oglądał filmy na video (w tym te Felliniego i spaghetti westerny Sergio Leone – te fascynacje w jego twórczości zresztą widać) i pasjonował się il Calcio. W latach osiemdziesiątych prawdziwym bogiem mieszkańców miasta pod Wezuwiuszem został Diego Maradona czarujący kibiców grą na San Paolo i zdobyciem scudetto (czyli mistrzostwa Włoch) w 1987 roku. Stał się także bogiem dla Paolo, który wybłagał któregoś dnia rodziców by mógł jechać na mecz wyjazdowy ukochanego klubu. Ojciec w końcu mu pozwolił. Okazało się, że miłość do Maradony w jakimś sensie uratowała życie chłopcu – gdy wyjechał, w domu rodzinnym zdarzyła się tragedia: rodzice zginęli we śnie uduszeni czadem. Osierocony Paolo wyrwał jednak z życia ile tylko się da – zaczął realizować sny i marzenia, został reżyserem, prawdziwym wizjonerem i na taśmie filmowej realizuje, to co chce. Nie patrząc na zdanie innych. W „Onych” opowiedział o innym wizjonerze, który także wyrywał się z pułapek dzieciństwa, by realizować sny i marzenia o wielkości. O złotym chłopcu z Mediolanu. O „najpiękniejszym na plaży”. O Berlusconim. 

Film Sorrentino, utrzymany w konwencji komedii, z doskonałym Servillo w roli głównej (ukochany aktor autora „Wielkiego Piękna” po raz kolejny wciela się dla niego w rolę słynnego włoskiego polityka, wcześniej zrobił to na potrzeby filmu „Il Divo” o Giulio Andreottim) rozgrywa się przede wszystkim w rezydencji Berlusconiego na Sardynii. To był drugi po głównej „twierdzy”, czyli Villi św. Marcina w Arcore, dom kilkukrotnego premiera Włoch, jego letnia rezydencja. Tu nigdy nie zachodzi słońce i nigdy nie schodzi uśmiech z ust Silvio-Tony’ego. Cokolwiek by się nie działo, jego twarz pozostaje nieprzenikniona – jest maską, przywdzianą już dekady temu i właściwie nigdy nie „zdejmowaną”. 

Kadr z filmu „Loro” Paolo Sorrentino, foto: Gianni FioritoKadr z filmu „Loro” Paolo Sorrentino, foto: Gianni Fiorito.

Berlusconi od samego początku był aktorem, entertainerem, sprzedawcą i showmanem, który wszystkie talenty potrafił z żelazną wolą wykorzystywać w budowaniu swojej pozycji i windowaniu się na kolejne szczeble kariery.  O tyle o ile obraz Sorrentino sprzedaje świetnie „schyłkowego” Berlusconiego, tego który już znamy z doniesień z naszych mediów, począwszy od lat dziewięćdziesiątych aż po okres słynnych „bunga bunga” i tabunów modelek i dziewcząt spragnionych telewizyjnej kariery (tzw. olgettine), o tyle mniej wiemy o wcześniejszym okresie życia il Cavaliere. Notabene sam tytuł „kawalera” zdaje się ten właśnie etap symbolicznie, w jakiejś mierze domykać – Berlusconi otrzymał go wraz z orderem za dokonania na rynku włoskich nieruchomości. W filmie „Loro” („Oni”) pada ważne pytanie – gdy Silvio kłóci się ze swoją drugą żoną, Veronicą Lario, ta w złości pyta męża o to, skąd na początkowym etapie wziął pieniądze na całą swoją dalszą karierę. Berlusconi nie chce odpowiedzieć. Oficjalną wersję można przeczytać w kapitalnej biografii Silvia napisanej przez Alana Friedmana, wieloletniego korespondenta „Financial Times” w Italii. Gdy nagrywał serię rozmów przed kamerami był rok 2015, a były już premier miał za sobą wyroki za przestępstwa fiskalne i został wyrzucony z senatu na sześć lat, z zakazem sprawowania funkcji publicznych. Był jednak ciągle potężną postacią na włoskiej scenie politycznej i bez wątpienia najbardziej znaczącym politykiem włoskim przełomu wieków XX i XXI. Berlusconi zgodził się na wywiad, a nawet obiecał, że nie będzie w żaden sposób wpływał na jego treść, po prostu postanowił zaufać autorowi i opowiedzieć swoją story… Tak powstała książka i znakomity film dokumentalny („My way”). 

Dzieciństwo przyszłego „il Cavaliere”, urodzonego w 1936 roku, upłynęło pod znakiem wojennych przeżyć – w tym nalotów dywanowych na Mediolan. Ojciec zwiał z armii włoskiej gdy ta sprzymierzyła się z Hitlerem i wrócił już po wojnie. Mały Silvio musiał uczyć się twardego życia „na ulicy”. Pewnego razu bił się z jakimś zawadiaką ze szkoły, który go notorycznie wyzywał. Berlusconi pokonał typa i zanurzał mu głowę pod powierzchnię strumienia dotąd, aż ten uznał wyższość przeciwnika. Od chwili tego zwycięstwa i stania się szkolnym leaderem Berlusconi już zawsze musiał być numerem jeden. Jak mówiła mu matka – zawsze był ten „najpiękniejszy na plaży”. Wraz z kumplem Fedele Confalonieri stworzył duet – jeden grał na pianinie, drugi śpiewał. Berlusconi śpiewem właśnie zarabiał na życie, zabawiając kawałkami Sinatry i innych modnych w latach pięćdziesiątych piosenkarzy pasażerów statków wycieczkowych. Jego zdjęcie z tamtych czasów, z mikrofonem w dłoni, zdobi ścianę jednego z wielu pokojów z pamiątkami, jakie znajdują się w willi w Arcore.

Pierwszy prawdziwy biznes na runku nieruchomości Berlusconi zrobił na początku lat sześćdziesiątych, wykupując teren pod inwestycję przy jednej z mediolańskich ulic i budując na na niej kamienice. Jak zdobył pieniądze? Miał zadziałać jego niezwykły talent zjednywania sobie ludzi, przekonywania ich do działania razem z nim. Oto uśmiechnięty, pewny siebie dwudziestopięciolatek, świeżo zatrudniony w banku, postanowił działać na własną rękę. Namówił znaną już wówczas postać w Mediolanie, przedsiębiorcę budowlanego Pietro Canali na założenie spółki. Do wszystkiego wciągnął także (przez kontakty ojca) szefa banku Rasini, Carla Rasini, który wyłożył na zakup terenu 190 milionów lirów. Sam Berlusconi miał udział w wysokości zaledwie 25 milionów (tyle samo dorzucił Canali). A potem sam zabrał się za robotę, praktycznie nie sypiając w ciągu doby, robiąc za sprzedawcę i za szefa jednocześnie. Jednocześnie już od początku wdrażał nowoczesne metody i pomysły, o których wtedy jeszcze nikomu się nie śniło we Włoszech (jak mieszkanie pokazowe dla klientów). Był faktycznie wizjonerem i potrafił walczyć o realizację tych wizji. Wykorzystywać swój urok, uśmiechać się gdy trzeba i rzucać się jak zajadły pies na „ofiarę”, jak buldog zaciskając szczęki, by nie odpuścić. 

Kadry z filmu „Loro” Paolo Sorrentino, foto: Gianni Fiorito.

Oto na pierwszej budowie młodziutki Berlusconi maluje na błękitno barak budowlany, by w środku urządzić salon sprzedaży. Jest ciepło, zdejmuje koszulę i z gołym torsem, z pędzlem w ręku siada na stopniach, opala się. Pojawiają się nowi klienci, pytają o informacje. Berlusconi wstaje i idzie „zawołać szefa”. Szybko przebiera się w garnitur, zakłada krawat i wychodzi jako „właściciel”. A gdy zostaje spytany o tego młodego chłopaka, co jest taki podobny fizycznie, a siedział przed chwilą na stopniach, odpowiada, że to „taki głupi kuzyn, ale co robić, trzeba pomagać rodzinie”. 

Następny krok po sprzedaży kilku mieszkań to było już niewielkie osiedle. Tu powstała kolejna spółka. Zebrano pieniądze, zaczęto budowę, gdy nagle zaczął się kryzys w nieruchomościach. Partnerzy chcieli uciekać z interesu – nikt przecież nie będzie kupował mieszkań. Berlusconi poprosił ich jeszcze o kilka miesięcy cierpliwości. Zamiast sprzedawać pojedynczo mieszkania, postanowił znaleźć kupca na całość. Wyszukał fundusz emerytalny z Rzymu, który mógłby być potencjalnie zainteresowany. Pojechał do Wiecznego Miasta negocjować, ale Rzymianie mieli go w nosie, odsyłając do jednego z dyrektorów. Berlusconi w końcu wymusił jedno – by dyrektor z doradcami wpadł przynajmniej na budowę zobaczyć wszystko na miejscu. Ten w końcu zgodził, po czym oznajmił, że na miejscu będzie… za trzy tygodnie. Tu musimy dodać, że budowa była dopiero w stadium początkowym. Innymi słowy Berlusconi miał trzy tygodnie by postawić wszystko „na pokaz”. I dokonał rzeczy niewyobrażalnej. Ściągnął całą rodzinę, stworzył trzyzmianowy system pracy, by robota szła non stop. Urządził trzy pokazowe mieszkania, ściągając meble z domów znajomych, ustawił nawet pożyczone kieliszki na stołach. Od swojej starej szkoły salezjańskiej odkupił boisko piłkarskie i kawałek po kawałku przeniósł murawę, by szybko zrobić trawnik. Przewiózł i zasadził drzewa, ustawił kwiaty w donicach. A przed wejściem ułożył napis – cytat z Horacego. Wreszcie, gdy z Rzymu przyjechało dwunastu speców od nieruchomości, by oceniać inwestycję, odstawił wielki show. Znajomego profesora przebrał w mundur – dostał rolę portiera. Częstował przekąskami. Na tarasie ustawił specjalne grzejniki by było cieplej. Rodzina ściągnięta ze wszystkich okolic odgrywała zainteresowanych klientów. Sprzedał rzymskim specjalistom wszystko za jednym zamachem. Potem były kolejne inwestycje budowlane m.in. całe miasteczko Milano 2. A w połowie lat siedemdziesiątych zaczął inwestycje w telewizję – w dobie sztywniackiej, publicznej telewizji państwowej Berlusconi, wykorzystując prawo pozwalające nadawać lokalnie, stworzył sieć mniejszych stacji, nadających amerykańskie seriale i telewizyjne quizy, zaś by program był „na żywo” nagrywał wszystko wcześniej, tworzył kopie z kasety matki, kazał rozwozić do stacji regionalnych i puszczać wszystko w tym samym momencie, jakby był to program ogólnowłoski. Mediaset, Fininvest – to firmy, które zapisały się nie tylko w historii włoskiego, ale i światowego showbiznesu. 

Potem jednak przyszły oskarżenia – o korupcyjny wpływ na Craxiego (który dokonał zmian w prawie, umożliwiających rozwój prywatnej telewizji), oskarżenia o współpracę z mafią i szereg procesów. Na końcu zaś historie w dziewczętami, oskarżenie o seks z nieletnią prostytutką Ruby i wreszcie wszystkie wątki czysto polityczne, które stanowią odrębny rozdział w ciekawej historii Berlusconiego – to jego przyjaźnie z takimi postaciami jak George W. Bush, Władimir Putin czy Muamar Kadafi. 

O tym wszystkim już film Paolo Sorrentino nie opowiada. Ale za uśmiechem Tony’ego Servillo kryje się cała ta, pełna niesamowitych treści historia „Il Cavaliere”. Szczególnie, gdy patrzy na zgromadzonych przy stole kilkanaście pięknych dziewcząt, uśmiecha się po hollywoodzku i mówi rozbrajająco – „ma ragazze…” („ale dziewczyny…”). Po prostu „najpiękniejszy z całej plaży”. 

Tomasz Łysiak

GP/13.02.2019

Bergamo i Brescia – miasta oświecone

Te dwa, sąsiadujące ze sobą miasta, zostały wspólnie Włoską Stolicą Kultury w 2023 roku. To uznanie dla ich historii, dziedzictwa artystycznego i kulturowego oraz mimo trudności ciągłego odradzania się w teraźniejszości i dla przyszłości. A także wyraz solidarności z ofiarami pandemii, która oba te ośrodki bardzo mocno doświadczyła. Tytuł Włoskiej Stolicy Kultury przyznawany jest na okres jednego roku, a zwycięskie miasto otrzymuje 1 milion euro. W poprzednich latach godność tę piastowały: Cagliari, Lecce, Perugia, Rawenna i Siena w 2015 roku; Mantua w 2016; Pistoia w 2017, Palermo, Parma w 2020, Procida w 2022 roku.

Brescia ma ponad 3200 lat temu, niezwykłe zabytki z okresu rzymskiego i longobardzkiego, które wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.„Lwicą Włoch” nazwał miasto włoski poeta romantyczny Aleardo Aleardi, a inny twórca Giosuè Carducci sprawił, że wszyscy tak zaczęli tak mówić o Brescii, gdy w poemacie „Oda do zwycięstwa” oddać „Lwicy” hołd za waleczny opór, jaki stawiła austriackim okupantom podczas tzw. dziesięciodniowego powstania. 

Na terenie historycznego centrum miasta jest kilkadziesiąt kościołów należących do wszystkich okresów historycznych i artystycznych – od czasów longobardzkich, przez dzieła XVIII wieku, aż po dziewiętnastowieczny eklektyzm.

Stara katedra jest jednym z najważniejszych przykładów rotundy romańskiej we Włoszech, zbudowana została w XI wieku i kryje w sobie cenne dzieła sztuki, grób Bonino da Campione i kryptę San Filastrio z VIII wieku. Ważnymi przykładami architektury gotyckiej są kościół San Francesco d’Assisi z charakterystyczną dwuspadową fasadą z surowego kamienia z dużym rozetą, kościół Santa Maria del Carmine, zbudowany w XV wieku z wieloma późniejszymi dodatkami oraz kościół Santissimo Ciała Chrystusa, określany mianem Kaplicy Sykstyńskiej Brescii ze względu na bogaty cykl renesansowych fresków zdobiących jego wnętrze.

Bergamo jest podzielone na dwie części, „Dolne Miasto” (La Città Bassa)  i „Górne Miasto” (La Città Alta). To ostatnie znajduje mieści większość najważniejszych zabytków. Obie części Bergamo są oddzielone murami weneckimi, wpisanymi od 2017 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

W Dolnym Mieście znajduje się znakomita Accademia Carrara założona przez hrabiego Giacomo Carrara w 1796 roku, w której zgromadzono wspaniałe dzieła sztuki. Najbardziej znaną i popularną częścią Bergamo Alta jest Piazza Vecchia, z fontanną Contarini, Palazzo della Ragione i wieżą miejską (Campanone), z której co wieczór, o godz.22, oddaje się sto strzałów. W przeszłości zapowiadały one zamknięcie bram weneckich murów. Plac otaczają pałace – Palazzo della Ragione i Palazzo Nuovo. 

W katedrze Sant’Alessandro podziwiać można kaplicę Colleonich autorstwa Giovanniego Antonio Amadeo, obok jest baptysterium wzniesione przez Giovanniego da Campione i bazylika Santa Maria Maggiore z pięknymi portalami i grobem kompozytora Gaetano Donizettiego, który urodził się w Bergamo w 1797 roku.

Bergamo i Brescia zapraszają w podróż przez kulturę i piękno, by pokazać wszystkim swoje materialne i niematerialne dziedzictwo kulturowe. Głównym tematem, wokół którego odbędzie się wiele wydarzeń, jest „Miasto Oświecone” – „La città illuminata”. Oficjalnie zainaugurowano nową trasę rowerową Ciclovia della Cultura, liczącą 75 kilometrów – od weneckich murów warownych Bergamo, kompleksu San Salvatore i Santa Giulia oraz obszaru archeologicznego Capitolium – pozwalającą rowerzystom podziwiać zamki, klasztory, wille, historyczne centra, wsie i gospodarstwa rolne.

Do świętowania przyłączyło się 200 muzeów, 24 atrakcje artystyczne i kulturalne w Bergamo i prowincji oraz 33 w Brescii i jej okolicach, 5 miejsc światowego dziedzictwa UNESCO, 2 główne włoskie galerie sztuki, wiele współczesnych galerii goszczących międzynarodowych artystów. Zaprezentowane zostaną tradycje regionalnych produktów i potraw, odbędą się liczne koncerty, spektakle i festiwale. 

Więcej informacji na stronie https://bergamobrescia2023.it/

Święty z Neapolu i kolęda Quanno nascette Ninno

Giuseppe Verdi powiedział, że bez tej kolędy Święta Bożego Narodzenia nie byłyby pamiątką o Bożym Narodzeniu. Ta najsłynniejsza włoska kolęda została napisana przez świętego Alfonso Maria de’Liguori, doktora Kościoła Katolickiego, w dialekcie neapolitańskim. Przetłumaczona na język włoski dostała tytuł „Tu scendi dalle stelle”, czyli „Schodzisz z gwiazd”.  

Alfonso Maria de’Liguori pochodził z bogatej, arystokratycznej rodziny Portanova. Podobno tuż po narodzinach chłopca 27 września 1696 r. w święty Franciszek de Hieronimo, który akurat głosił w Neapolu kazania, poproszony o błogosławieństwo dla dziecka powiedział: Będzie on żył ponad 90 lat, zostanie biskupem i położy wielkie zasługi dla Kościoła

Rodzice od najmłodszych lat kształcili syna, zatrudniając najlepszych nauczycieli m.in. malarstwa uczył go Francesco Solimena. W wieku zaledwie 12 lat Alfonso zapisał się na Uniwersytet w Neapolu, a cztery lata później, w 1713 roku uzyskał doktorat z prawa cywilnego i kanonicznego, zdając egzamin u wielkiego filozofa i historyka Giambattisty Vico. Od razu potem rozpoczął praktykę. W 1718 uzyskał nominację na sędziego neapolitańskiego „Regio portulano”. Był też członkiem do Bractwa Lekarzy, regularnie odwiedzając chorych w największym szpitalu w mieście. W 1723 roku podjął decyzję poświęcenia się Bogu, co spotkało się ze sprzeciwem ojca. Mimo tego przyjął święcenia kapłańskie 17 grudnia 1726 roku. Kiedy w miasteczku Capitanata głosił kazanie w kościele San Giovanni Battista, został otoczony przez promień światła i widziano go lewitującego z ziemi na oczach całego zgromadzonego tłumu. W 1732 roku, w wieku 36 lat, definitywnie opuścił Neapol i udał się do Scali (w prowincji Salerno), gdzie założył zgromadzenie Redemptorystów. Poświęcił się pisaniu dzieł ascetycznych, dogmatycznych, moralnych i apologetycznych, m.in. Theologia moralis i Praktyka spowiednika. Dużą wagę przywiązywał do używania prostego języka, zrozumiałego dla ludzi bez wykształcenia. Uważał też, że dobrym narzędziem dotarcia do ludu jest muzyka. Był kompozytorem wielu pieśni w języku włoskim i neapolitańskim, w tym słynnej kolędy Quanno nascette Ninno („Kiedy rodzi się Dzieciątko”), skomponowanej podczas pobytu w Deliceto (prowincja Foggia) w klasztorze Consolazione. Przetłumaczona na język włoski pod tytułem Tu scendi dalle stelle, szybkostała się najbardziej popularną kolędą w Italii.

Tu scendi dalle stelle

O Re del Cielo

E vieni in una grotta

Al freddo al gelo

E vieni in una grotta

Al freddo al gelo

Tu scendi dalle stelle

O Re del Cielo

E vieni in una grotta

Al freddo al gelo

E vieni in una grotta

Al freddo al gelo

O Bambino mio Divino

Io ti vedo qui a tremar

O Dio Beato

Ahi, quanto ti costò

L’avermi amato!

Ahi, quanto ti costò

L’avermi amato!

A te, che sei del mondo

Il Creatore

Mancano panni e fuoco

O mio Signore!

Mancano panni e fuoco

O mio Signore!

Caro eletto Pargoletto

Quanto questa povertà

Più mi innamora!

Giacché ti fece amor

Povero ancora!

Giacché ti fece amor

Povero ancora!

O Bambino mio Divino

Io ti vedo qui a tremar

O Dio Beato

Ahi, quanto ti costò

L’avermi amato!

Ahi, quanto ti costò

L’avermi amato!

Siedem dni tygodnia

Za nami tydzień wyjątkowy. Wielki Tydzień – Settimana Santa. Polska nazwa świąt Wielkanoc wskazuje na doniosłość najważniejszych świąt chrześcijańskich. Z kolei nazwa włoska, Pasqua, nawiązuje bezpośrednio do łacińskiego Pascha, które z kolei pochodzi z hebrajskiego pesach (przejście, ominięcie). Święta paschy trwają siedem dni, upamiętniają przejście anioła śmierci, który ominął domy Izraelitów, ich wyjście z Egiptu i przejście przez Morze Czerwone. Tydzień to siedmiodniowy przedział czasu, nie dziwi zatem, że włoskie słowo settimana wywodzi się z łacińskiego septimus – siódmy. 

Włoskie nazwy dni tygodnia stanowią coś w rodzaju językowego reliktu czasów Hammurabiego i wierzeń starożytnej Mezopotamii. Zresztą, podobnie jest w innych językach. Mieszkańcy Babilonu wierzyli, że Ziemia stanowi centrum wszechświata, a wokół niej krąży siedem ciał niebieskich, które wpływają na życie każdego człowieka z osobna i na dzieje i całej społeczności ludzkiej: Słońce, Księżyc, Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn.  Astrologowie twierdzili, że planety panują kolejną nad pierwszą godziną każdego rozpoczynającego się dnia. Dlatego dni nazwano imionami odpowiednich planet – a jednocześnie bóstw.

Kiedy Aleksander Wielki podbił Bliski Wschód, tamtejsze wierzenia „podbiły” w odwecie Grecję i Rzym, przynosząc także podział tygodnia na siedem dni, z tym że w warstwie językowej egzotyczni babilońscy bogowie ustąpili miejsca swojskim bóstwom lokalnym.

Dni tygodnia, z nielicznymi wyjątkami, stanowią najkrótsze streszczenie mitologii:

DNI TYGODNIA
Dzień tygodniaNazwa włoskaŹródłosłów łacińskiznaczenie
niedzieladomenicaDies DomenicaDzień Pański 
poniedziałeklunedìDies LunaeDzień Księżyca
wtorekmartedìDies MartisDzień Marsa
środamercoledìDies MercuriDzień Merkurego
czwartekgiovedìDies IovisDzień Jowisza
piątekvenerdìDies VenerisDzień Wenery (Wenus)
sobotasabatoszabatDzień siódmy

A jak jest w innych językach?

Rosyjska nazwa niedzieli воскресенье oznacza Zmartwychwstanie, i władzy radzieckiej nie udało się tego zmienić, nawet przy próbie wprowadzenia sześciodniowego tygodnia, kiedy niedzielę po prostu zlikwidowano. Warto wiedzieć, że w 1940 roku tzw. szestidniewka została wprowadzona na terenach ówczesnej „Zachodniej Białorusi” (jak pamiętamy, sięgającej daleko za Łomżę). 

Włoskie domenica nawiązuje do tradycji chrześcijańskiej, a sabatopodobnie jak polska sobota do wiary mojżeszowej. Z kolei w języku angielskim przetrwała „pogańska” niedziela – sundayDzień Słońca, a także  sobota – saturday  – Dzień Saturna.

Niemieccy misjonarze, którzy dotarli do krajów słowiańskich, postanowili raz na zawsze wyplenić ten rodzaj pogaństwa. Dni tygodnia nie zostały więc nazwane od nazw planet, będących jednocześnie imionami bóstw. Pierwszym dniem tygodnia stała się niedziela, dzień następny nazwano poniedzielnym i wszystkie pozostałe dni ponumerowano według tej zasady.

Mogłoby się wydawać, że naszych pradziadów cechował brak zamiłowania do pracy, skoro  w centrum znalazła się  niedziela – dzień świąteczny, w którym się nie działa (nie pracuje). A potem mamy:

poniedziałek – dzień następny, po tym, w którym się nie pracuje.

wtorek – dzień drugi – wtóry… licząc od tego, w którym się nie pracuje

środa – jest pośrodku – pomiędzy dwoma dniami, w których się nie pracuje

czwartek – czwarty dzień…  licząc od tego, w którym się nie pracuje

piątek – piąty dzień… licząc od tego, w którym się nie pracuje

No i wreszcie sobota – dzień siódmy, w którym Bóg odpoczął po stworzeniu świata. Korzeniami, przez język hebrajski, sięgająca aż do asyryjskiego.