Pienia anielskie – o kastratach i kontratenorach
Nie istnieje opera bez Włoch, tak jak Włochy nie istnieją bez opery. To właśnie tam się wszystko zaczęło, tam się narodziło, stamtąd wyszło, ogarniając ludzkie uniwersum – cudowna sztuka ukazania dramatu przy pomocy muzyki i śpiewu!
Ostatnio dużym zaskoczeniem jawi się niektórym kariera i popularność, jaką zdobywają na scenach operowych świata kontratenorzy, uważani za hermetyczne wyjątki jednostkowo zaistniałe w jego obrębie – za tzw. głosy niszowe. Faktem jest, że głosy takie są absolutnie wyjątkowe i rzeczywiście niestandardowe, i to w tym należy upatrywać ich popularności oraz rosnącego zachwytu, a nie w zmieniających się czasach, jakkolwiek rzeczywiście czas „koturnowych” postaci śpiewaków operowych właśnie przemija. I dobrze. Świat musi się zmieniać, by móc się rozwijać, choć w swej esencji pozostaje przecież taki sam. Zmiana fraka na bonżurkę może, a nawet powinna się od czasu do czasu wydarzyć. Tymczasem to, co rzadkie i niespotykane jawi się zawsze jako coś, co ma wartość ogromną, nieprzeliczalną na żadną walutę. Tak też jest z kontratenorem – naturalnym, najwyższym głosem męskim. Białe kruki nie biorą się z nikąd.
Skala głosów kobiecych
Kimże jest więc zatem kontratenor poza tym, że z pewnością jest mistrzem śpiewu? Według definicji to: „śpiewak płci męskiej, który mimo przebytej mutacji głosu, dzięki odpowiedniej technice, jak i wrodzonym uwarunkowaniom, jest w stanie operować pełną skalą altu (kontratenor altowy), mezzosopranu (kontratenor mezzosopranowy) lub nawet sopranu (kontratenor sopranowy)”. Czyli jest to mężczyzna, który jest w stanie śpiewać jak kobieta? Ależ nie! Jest to mężczyzna, który co prawda operuje skalą głosów kobiecych, ale nadal jego głos pozostaje głosem męskim – najwyższym – generowanym w sposób naturalny. Śpiewające jak anioły pacholęta, wchodząc w wiek męski, przechodzą mutację, a ona powoduje diametralną zmianę parametrów głosowych. Do „pień anielskich” chłopiec nie powraca. Wysoki głos traci na zawsze, chyba, że… Co można zrobić by wstrzymać mutację? To proste. Dokonać kastracji. Trudno sobie wyobrazić coś bardziej okrutnego i nieludzkiego, a jednak. Szczególnie w okresie baroku, ale też i wcześniej, utalentowanych muzycznie chłopców kastrowano, by zachować wyjątkowe piękno ich głosów, które męskość w postaci mutacji zniszczyłaby bezpowrotnie. Co trudne dziś do uwierzenia, ostatnim słynnym śpiewakiem-kastratem był Włoch Alessandro Moreschi, który żył na przełomie XIX i XX wieku.
Alessandro Moreschi
Jako bardzo młody człowiek trafił do Rzymu, gdzie śpiewał w chórach papieskich: najpierw w chórze bazyliki św. Jana na Lateranie, potem w chórze Kaplicy Sykstyńskiej, cieszącym się sławą od stuleci. Kastraci w tym chórze przestali śpiewać dopiero w 1903 roku!
Farinelli – niemożność spełnienia
Głosu Moreschiego możemy jeszcze dziś posłuchać, bo jako jedyny został zarejestrowany. To siedemnaście utworów, w tym pieśń „Ave Maria”. Niestety ówczesna technika nie była wystarczająca skuteczna, by dobrze zapisać głos kastrata i potem pozwolić na odtworzenie go w całej jego skali i pełni.
Do dziś więc możemy jedynie próbować wyobrazić sobie śpiew kastrata lub też technicznie „zmiksować” głosy, by choć zbliżyć się do jego prawdziwego, oryginalnego brzmienia. Właśnie takiego zabiegu dokonano przy realizacji filmu pod tytulem „Farinelli: Voce regina” (pol. „Farinelli, ostatni kastrat”) z 1994 roku, choć jak już wspomniałam Farinelli wcale ostatnim kastratem nie był. Film o Carlo Broschim (tak nazywał się ów śpiewak zwanym Farinellim), w reżyserii Gérarda Corbiau opowiada o życiu i wielkiej karierze śpiewaczej bardzo znanego w XVIII wieku śpiewaka oraz o jego równie wielkiej tragedii: niemożności spełnienia, osiągnięcia satysfakcji seksualnej z powodu okaleczenia – kastracji.
Corrado Giacinto, Ritratto di Carlo Broschi detto Farinelli, 1753
To jeden jego wymiar, bo gdybyście państwo zechcieli obejrzeć film o historii muzyki, to również śmiało zapraszam na „Farinellego”. Przy tym wszystkim przyjdzie nam również obejrzeć pokaz cudownych strojów barokowych, wnętrz domowych i teatralnych.
Kadr z filmu „Farinelli, ostatni kastrat”
Damy w sukniach na stelażach, w bez mała metrowych fryzurach, jak ogrody zdobnych kwiatami i owocami, damy z wachlarzami w dłoniach, omdlewające na dźwięk głosu śpiewaka, albo też, jak można sądzić, przenoszące się w „inny wymiar” odczuwania, podczas słuchania arii pełnych ozdobników muzycznych śpiewanych przez swojego idola. A on, biedak, nigdy nie osiągnie spełnienia w tej materii. Cóż! Niemożność. Cierpienie za piękno. Piękno za cierpienie. Głos filmowego Farinellego to, jak już wspomnieliśmy, miks głosu kontratenora i sopranistki czyli – Dereka Lee Ragina, czarnoskórego amerykańskiego śpiewaka oraz wspaniałej polskiej artystki operowej – Ewy Małas-Godlewskiej. Ich głosy nagrano oddzielnie, a następnie połączono je cyfrowo. Efekt jest powalający. Śpiew Farinellego urzeka!
Kastraci już dziś nie śpiewają, ale śpiewają kontratenorzy. To wysoka półka w hierarchii śpiewaczej muzyki poważnej. Jest ich niewielu, ale być może znajdą państwo pośród nich swoich faworytów, choćby we Francji – Philippe’a Jarousky’ego, albo w Argentynie – Franco Fagioliego, albo też znacznie bliżej, w Polsce – Jakuba Józefa Orlińskiego.
Jakub Józef Orliński
Wszyscy oni są wspaniali, ich muzyka olśniewa, zachwyca, unosi słuchającego na absolutne wyżyny emocji przez swój artyzm i muzyczne interpretacje śpiewaków.
Życzę zatem cudownych przeżyć z muzyką, podczas filmu o Farinellim lub w trakcie słuchania wybitnych arii w wykonaniu kontratenorów.
Anna Miecznikowska-Ziółek