15 sierpnia to tradycyjny dzień wolny w Italii już od… dwóch tysiącleci. W samym terminie „Ferragosto” ukryta jest odpowiedź na pytanie, jak doszło do tego, iż odgórnie ustalono, że tego właśnie dnia Rzymianie powinni odpoczywać. Wszystko stało się w roku 18 przed Chrystusem, gdy cesarz Oktawian August ustalił i nakazał, by to właśnie tego dnia obywatele rzymscy odpoczywali – w trakcie Feriae Augusti (wakacji Augusta).
Święta takie jak Consualia (dotyczące boga Conso) czy Vinalia Rustica były związane ze zbiorami plonów i żniwami, Ferragosto dawało szansę świętowania i ucztowania, a później zwyczaj został adaptowany przez Kościół Katolicki i zamieniony w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, czyli Matki Bożej Zielnej.
W trakcie Ferragosto (inaczej mówiono też Augustali), nie tylko odpoczywano, czy ucztowano po tygodniach ciężkiej pracy. Urządzano także wyścigi – koni, wołów, osłów czy mułów. Pamiątką tego zwyczaju jest palio w Sienie, czyli wyścig konny (każda z contrad, sienieńskich dzielnic, wystawia swojego konia), odbywa się 16 sierpnia na słynnym, opadającym w dół placu. Palio zorganizowano na początku XIII wieku dla uczczenia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Już w VI wieku cesarz Maurycy (582-602) polecił obchodzić w całym swoim państwie 15 sierpnia osobne święto dla uczczenia tajemnicy Wniebowzięcia. W Rzymie papież św. Sergiusz I (687-701) ustanawił na tę uroczystość procesję.
W czasach współczesnych, Włosi zaczęli wyjeżdżać w Ferragosto na odpoczynek, zwiedzanie innych miast lub do morskich kurortów, a boom na takie świętowanie zaczął się w epoce faszyzmu, w latach 20. i 30. XX wieku. Do dzisiaj jednak w ten dzień korkują się autostrady, przeważnie jedzie się nad morze. Sam Rzym w Ferragosto pustoszeje i niektórzy polecają, by to właśnie w czasie Augustali przyjeżdżać do Wiecznego Miasta, bu je spokojnie zwiedzić.
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/08/D60C5FF3-C365-4C23-90AB-69D3F0181648-scaled.jpeg7992560Redakcjahttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngRedakcja2023-08-14 20:00:502023-08-18 22:09:35FERRAGOSTO CZYLI FERIE AUGUSTA
W Pizie, na Placu Cudów (Piazza dei Miracoli), stoi dzwonnica katedry Santa Maria Assunta. Pizańczycy zwą ją po prostu Wieżą (la Torre) lub Dzwonnicą (il Campanile), ale na całym świecie nie ma chyba człowieka, który nie słyszałby o słynnej Krzywej Wieży (Torre Pendente). 9 sierpnia rozpoczynają się trwające rok uroczystości związane z 850. urodzinami tej budowli.
9 sierpnia 1173 roku wmurowano kamień węgielny i rozpoczęto pierwsze prace budowlane, ale ukończenie dzwonnicy zajęło jeszcze dwa wieki. Uroczysta inauguracja odbyła się bowiem dopiero w 1372 roku.
W la Torre umieszczono siedem dzwonów, a każdy z nich ma swoje imię.
Dzwon Dal Pozzo
Assunta – jest największym dzwonem, odlanym w 1654 roku przez Giovanniego Pietro Orlandiego.
Krucyfiks – w 1572 roku odlany przez Vincenza Possentiego.
San Ranieri – z 1735 roku, a jego twórcą jest Pier Francesco Berti z Lukki. Dzwon ten jest też zwany Sprawiedliwością lub DzwonkiemZdrajcy, ponieważ dzwonił za każdym razem, gdy zdrajca był skazany na śmierć. Mówi się, że smutny dźwięk dzwonu zadzwonił, gdy naszła kolej na hrabiego Ugolino, wspomnianego w Piekle Dantego.
Dal Pozzo – odlany został w 1606 roku, ale uszkodziły go bomby podczas II wojny światowej, dlatego w 2004 zastąpiono go kopią z odlewni Marinelli.
Pasquereccia – z 1262 roku, dzieło ludwisarza Lotteringio di Bartolomeo (Locterineus de Pisis).
Terzia – dzieło huty alzackiej lub lotaryńskiej z 1473 roku.
Vespruccio – pierwotnie odlany w XIV wieku, a wymieniony na nowy w 1501 roku.
Architekt Krzywej Wieży długo pozostawał nieznany. Przypisywano autorstwo Diotisalviemu, który zbudował też stojące nieopodal Baptysterium. Ale w grę wchodził też Gherardi oraz, co zawsze lansował Giorgio Vasari – Bonanno Pisano.
Architekt Krzywej Wieży
W pobliżu Krzywej Wieży odkryto nagrobek tego ostatniego, a w XIX wieku znaleziono płytkę z napisem „Mirificum qui certus opus condens statui unum, / Pisanus civis Bonannus nomine dicor” (Ja, który z pewnością wybudowałem, to godne podziwu dzieło ponad wszystko inne, jestem obywatelem Pizy zwanym Bonanno). Wydaje się więc, że Vasari miał rację i Campanila stanęła dzięki twórcy drzwi do pizańskiego Baptysterium.
Od początku budowa nastręczała trudności – pierwszą fazę prac przerwano na środku trzeciego pierścienia z powodu osunięcia się podłoża, na którym stanęła podstawa wieży. Ta niestabilność terenu, w korycie dawnej rzeki Auser jest przyczyną owego nachylenia wieży, dzięki któremu Piza zyskała międzynarodową sławę.
Detale na wieży
[…] ten Guglielmo, zgodnie z tym, co zostało powiedziane, w roku 1174 wraz z rzeźbiarzem Bonanno zbudował dzwonnicę Duomo w Pizie. Ci dwaj architekci nie mieli zbyt wielkiego doświadczenia w budowlach, dlatego dzwonnica pochyliła się z jednej strony” – donosił Vasari w „Żywotach najwspanialszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów”.
Prace wznowiono w 1275 roku, pod przewodnictwem Giovanniego di Simone i Giovanniego Pisano, dodając kolejne trzy piętra. Próbowali oni też wyprostować wieżę, dlatego te piętra wyglądają jakby przechylały się w przeciwnym kierunku. Prace ukończono w połowie następnego stulecia.
Krzywa Wieża zainspirowała Galileusza do przeprowadzenia eksperymentu naukowego polegającego na zrzuceniu dwóch kul o różnych masach z dzwonnicy i zmierzeniu czasu ich spadania. Obie dosięgnęły ziemi w tym samym momencie, dzięki czemu uczony udowodnił, że czas spadania jest taki sam co stało się podwaliną mechaniki klasycznej.
Z biegiem wieków nachylenie wieży wzrosło, dlatego w latach 1990–2001 potrzebne były prace konserwatorskie, aby uniknąć zawalenia się budowli. Opasano niektóre piętra żelaznymi prętami, dodano przeciwwagę z płyt ołowiu (ok. 900 ton). Wieżę odrestaurował zespół pod kierunkiem Polaka Michelego Jamiolkowskiego, profesora geotechniki z Politechniki w Turynie. Jego zespół dał Krzywej Wieży gwarancję wytrzymałości na kolejnych 300 lat.
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2023/08/Piazza_dei_Miracoli_incisione_500.jpeg6652088Magdalena Łysiakhttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngMagdalena Łysiak2023-08-08 21:14:282023-08-11 22:08:48URODZINY KRZYWEJ WIEŻY
Pirelli to wielonarodowa marka o włoskich korzeniach, której nikomu specjalnie nie trzeba przedstawiać. Mówisz Pirelli, myślisz opony. Opony do roweru, motoru czy auta. Każdy, kto choć raz musiał kupić ogumienie do swojego pojazdu wie, że Pirelli to marka opon z tak zwanej wyższej półki, a tam nie trafia się przypadkiem, na to trzeba zapracować. A zaczęło się tak…
Giovanni Battista Pirelli urodził się 27 grudnia 1848 roku w Varennie jako syn piekarza. Nie miał łatwego dzieciństwa, w wieku 9 lat stracił ojca, ale ten wcześniej zdążył zarazić młodego Giovanniego swoim życiowym credo mówiącym, że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć.
Najlepszy student
Mając lat 13 Pirelli wyjechał uczyć się do Mediolanu. Edukację w Instituto Tecnico Superiore (późniejsza Politechnika mediolańska) zakończył w 1870 roku z tytułem inżyniera. A ponieważ był najlepszym studentem na kierunku inżynieria przemysłowa, więc otrzymał stypendium ufundowane przez szlachciankę Teresę Berrę Kramer. Umożliwiło mu to wyjazd za granicę, by poznawać nowinki przemysłowe, które można by potem wdrożyć w Italii.
Podróżując po Europie przez dziewięć miesięcy, Pirelli odwiedził firmy zajmujące się działalnością różnego typu m.in. obróbką metali, fabryki włókiennicze, poznał przemysł mechaniczny i kolejowy. W sumie zwiedził 138 przedsiębiorstw, a sześć z nich szczególnie zwróciło jego uwagę – zajmowały się one sektorem gumowym.
Pierwsza fabryka
Po powrocie do Włoch, Giovanni przy wsparciu profesorów z Istituto Tecnico Superiore, Giuseppe Colombo i Francesco Brioschiegooraz dzięki relacjom, które nawiązał z zagranicznymi producentami, 28 stycznia 1872 roku, otworzył pierwszą na terenie Włoch fabrykę produkującą gumowe przedmioty takie jak uszczelki, pasy transmisyjne, zawory czy gumowe węże. Co ciekawe pierwszy zakład „G.B. Pirelli & C.” znajdował się dokładnie w tym miejscu, gdzie dziś stoi wieżowiec Pirelli, znany jako Pirellone.
Z biegiem czasu firma rozszerzała swoją ofertę także o inne przedmioty z gumy, m.in. zabawki, piłki do gry, dywany, płaszcze przeciwdeszczowe, pasmanterię, a nawet materiały na potrzeby szpitali. Interes się rozwijał, ale Giovanni Pirelli nie zamierzał spocząć na laurach i w 1879 roku zapoczątkował działalność na nowym rynku, zdominowanym do tej pory przez Brytyjczyków – rozpoczął produkcję kabli elektrycznych i telegraficznych. Dzięki wprowadzonym przez jego firmę innowacjom w tej dziedzinie, przedsiębiorstwo dostało rządowe zamówienie na podwodną sieć telegraficzną łączącą półwysep apeniński z włoskimi wyspami oraz na elektryfikację kolei. 1 stycznia 1883 roku na otwarciu sezonu w mediolańskiej La Scali, budynek został oświetlony 2880 żarówkami, które zostały zasilone kablami wyprodukowanymi przez Pirelli.
Paryż-Pekin
W 1894 roku mediolańska firma położyła kamień węgielny pod swoją flagową już dziś działalność i zaczęła produkcję opon do rowerów oraz welocypedów. Pierwsze modele to „Stella” i „Tipo Milano”.Bazując na swoim kilkuletnim już doświadczeniu w produkcji opon, w 1899 roku Pirelli wypuścił pierwszą oponę do motocykla, a potem oponę samochodową „Ercole”. Trzy lata póżniej firma Pirelli rozpoczęła ekspansję poza Włochy, a świat opanował szał motoryzacji. Tymczasem pod koniec stycznia 1907 roku, francuska gazeta „Le Matin”, zadała swym czytelnikom pytanie, które zmieniło na zawsze oblicze sportu:
To co trzeba dziś udowodnić, to to, że dopóki człowiek ma samochód, może zrobić wszystko i pojechać wszędzie. Czy jest ktoś, kto podejmie się tego lata podróży samochodem z Paryża do Pekinu?
Ku wielkiemu zaskoczeniu dziennikarzy, kilkudziesięciu śmiałków zgłosiło gotowość odbycia takiej przygody. Dziennikarzom z „Le Matin”, nie pozostało nic innego jak pójść za ciosem. Przygotowali zasady wyścigu oraz dokonali bardzo istotnej zmiany, która wpłynęła na liczbę uczestników – start miał być w Chinach, a meta we Francji. Ten ruch spowodował wykruszenie się części chętnych, gdyż nie każdego było stać na przetransportowanie statkiem samochodu do Chin.
10 czerwca spod Ambasady Francuskiej w Pekinie wyruszył pierwszy międzynarodowy konkurs w historii motoryzacji. Udział wzięło w nim pięciu śmiałków, a zwycięzcą został książę Scipione Borghese w samochodzie Itala, wyposażonym oczywiście w opony Pirelli. Kolejnym sportem, w którym używano ogumienia mediolańskiej firmy, było kolarstwo. W 1909 roku, trzydziestu z pięćdziesięciu kolarzy wyścigu Giro d’Italia, jechało na pirellich.
Muzeum Gumy i nowojorska giełda
W międzyczasie wybuch I wojny światowej przyniósł firmie duże kontrakty ze strony wojska, które potrzebowało opon do samolotów. Pirelli realizowała zamówienia militarne i kontynuowała badania nad swoimi oponami. W latach dwudziestych wypuszczono na rynek oponę „Superflex Cord” – pierwszą na świecie oponę diagonalną, niskociśnieniową. Miała ona lepszą przyczepność i była trwalsza niż jakakolwiek inna opona konkurencji. Została ona okrzyknięta mianem zwycięskiej po pierwszym Grand Prix Włoch w 1922 roku. To wtedy firma obchodziła pięćdziesięciolecie swojej działalności, i z tej okazji zostało otwarte Muzeum Gumy Pirelli. W 1927 roku Pirelli wypuściło kultową oponę „Stella Bianca” – tak nowoczesną, tak wyprzedzająca swoje czasy, że montowano ją w autach do późnych lat 50. Od kilku lat model ten przeżywa swój renesans, gdyż firma wznowiła jej produkcję, na potrzeby klasycznych samochodów kolekcjonerskich. Opona zachowała swój wygląd, ale wewnątrz skrywa najnowsze osiągnięcia techniki. W roku 1929 Pirelli weszło na nowojorską giełdę papierów wartościowych. Trzy lata po tym wydarzeniu założyciel i prezes marki Giovanni Battista Pirelli umarł w wieku 84 lat.
Słynne logo
Stery przejął jego syn Piero, od tego momentu innowacja marketingowa i technologiczna stają w firmie na pierwszym planie. Wówczas też powstało znane do dziś na całym świecie logo marki z charakterystycznym długim P, które rozciąga się niczym guma.
Wybuch II wojny spowodował chwilowy zastój rozwoju w branży, ale już cztery lata po zakończeniu światowego konfliktu Pirelli rozpoczęło pracę nad przełomowym produktem, pierwszą oponą radialną Pirelli, która otrzymała nazwę „Cinturato”, a do sprzedaży trafiła w 1953 roku. Była to pierwsza opona „tekstylna” z indeksem prędkości SR – oznaczało to ni mniej ni więcej, jak to, że auta jej używające mogły się rozpędzić do zawrotnej jak na tamte czasy prędkości 180 km/h. Cinturato trafiały na wyposażenie takich perełek motoryzacji jak Ferrari 365 GT, Lamborghini Miura, Fiat 124 czy Porshe 911. W tym samym roku opony Pirelli zdobyły osiem podiów Formuły 1 z Ferrari i Maserati. Kiedy w roku 1956 umarł Piero Pirelli, prezesem został jego brat Alberto, kontynuując wizję Piero.
Kalendarz Pirelli
Kolejnym przełomowym „wynalazkiem” Pirelli o dziwo nie była opona. W 1964 roku szukając strategii marketingowej, która przegoni konkurentów, firma wypuściła pierwszą edycję legendarnego do dziś kalendarza. Zdjęcia oprócz produktów firmy ukazywały piękno kobiecego ciała. Kalendarz od początku wydawany był na najlepszym papierze, oczy oglądających cieszyły najlepsze modelki, a zdjęcia wykonywali artyści w swoim fachu. Kalendarz szokował, łamał ówczesne tabu, ale przykuwał uwagę, a o to chodziło pomysłodawcom.
Alberto Pirelli w wieku 83 lat zrezygnował z zarządzania przedsiębiorstwem przekazując pałeczkę swojemu synowi Leopoldo, który postawił sobie za cel wzrost produkcji i obrotów, pomóc w tym miała współpraca z innymi markami. W 1971 roku połączono siły z firmą Dunlop. W 1974 roku światło ujrzała kolejna przełomowa innowacja, pierwsza na świecie szeroka opona radialna o niskim profilu „Cinturato P7”, stworzona jako opona wyścigowa. Pozwalała na zwiększenie dotychczasowych osiągów aut sportowych oraz przekładała się na lepsze prowadzenie. Zaprojektowano ją specjalnie dla Lancii Stratos. Na początku lat 80. opony Pirelli, po 25 latach nieobecności, wróciły na tory Formuły 1.
W roku 1994 na reklamach Pirelli pojawił się amerykański sprinter Carl Lewis, który na nogach zamiast butów do biegania miał… czerwone szpilki. Kampania nosiła tytuł „Moc jest niczym bez kontroli” i przeszła do historii międzynarodowego marketingu.
W nowym tysiącleciu firma otworzyła kolejne fabryki m.in. w Chinach, Rumunii i Meksyku. Dzięki działowi badań i rozwoju, który współpracuje z 50 czołowymi uniwersytetami na świecie, nieustannie ulepsza swoje produkty, pozostając wyłącznym dostawcą opon dla wszystkich zespołów Formuły 1.
Pirelli kładzie duży nacisk na to, by opony były bardziej przyjaznedla środowiska – zawierają certyfikowany kauczuk naturalny oraz włókno z celulozy regenerowanej, wyznaczając nowy trend dla całej branży. Niedawno branżę oponiarską obiegła elektryzująca wiadomość o kolejnym nowatorskim rozwiązaniu, które wyszło z fabryk Pirelli, oponie bazującej na cybertechnologii oraz sieci 5G. „Cyber Tyre” – to system opon sensorycznych zbierających istotne dane na temat warunków drogowych i przekazujących je w czasie rzeczywistym do urządzeń pokładowych użytkownika auta. Jeżeli opona wyczuje, że jezdnia jest mokra, wysyła informację do systemów kontroli, aby dostosowały prędkość do warunków na drodze. Z całą pewnością nie jest to ostatnie słowo tego włoskiego giganta.
Robert Bałazy
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2023/07/pirelli_140_anni_sulla_strada_21473.jpg.webp361641Robert Bałazyhttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngRobert Bałazy2023-07-15 20:31:472023-07-17 21:22:06Volere è potere (chcieć to móc) – historia marki Pirelli
Cyceron mówił, że w życiu nie potrzebujemy do szczęścia niczego więcej jak tylko ogrodów i książek. Obcowanie z jednej strony z naturą, z drugiej ze światem wyobrażonym: „tu i teraz” z „tam i wtedy” – to chyba Raj. O ogrodach pisać dziś nie będę, choć są wielką moją miłością. Opowiem za to o jednym z tych zacnych miejsc, w którym książki, a do nich także przecież mocne mam upodobanie, znajdują swój życzliwy dom i schronienie. Takie miejsca z dawien dawna nazywamy bibliotekami. Każda biblioteka ma czarodziejską moc. Wierzcie mi! Tam czaruje się codziennie! Wiem, bo jestem bibliotekarzem.
Biblioteka Nazionale Marciana, czyli Biblioteka Świętego Marka w Wenecji jest jednym z takich czarodziejskich miejsc. To najważniejsza biblioteka wenecka i jedna z największych w całej Italii. Libreria Vecchia, bo tak ją też nazywano, stoi przy placu Świętego Marka, niedaleko Campanile. Łatwo tam trafić, bo przecież ten plac to najbardziej znany, kultowy wręcz, „najpiękniejszy otwarty salon Europy” – jak powiedział Bonaparte. Nie każdy jednak wie, co skrywa jednopiętrowa, koronkowa jasna budowla vis à vis Pałacu Dożów. Otóż, skrywa książki, czyli cały świat! Pomysł utworzenia biblioteki w Wenecji miał już Francesco Petrarca, jednakże jego idea spełzła na niczym, a on sam przekazał swój księgozbiór nie bibliotece, a możnej rodzinie Da Carrara, rządzącej wówczas w Padwie.
Przyszedł jednak czas, gdy „na powszechny ludzi użytek” zbiór swoich książek ofiarował miastu Wenecji jeden z ówczesnych możnych, włoskich kardynałów – Giovanni Bessario. Działo się to w XV wieku, a księgozbiór duchownego stanowił jeden z największych zbiorów ksiąg tamtej epoki: zawierał 746 kodeksów – 482 po grecku, 356 po łacinie. Po śmierci Bessario do tego zbioru dołączyło jeszcze 250 innych manuskryptów. Dar ów stał się początkiem tego, co dziś nazywamy Biblioteca Nazionale Marciana. I tak, jak dziś biblioteki zwiększają swoje zasoby dzięki darom, dawniej nazywanym „donacjami”, tak i Biblioteca Marciana nieustannie wzbogacała swoje zbiory (także dzięki zapisom testamentowym). Warto dodać, że już w 1603 roku ustanowiono nakaz, według którego każdy wydawca książek operujący w obrębie Republiki Weneckiej miał złożyć w Bibliotece Świętego Marka tak zwany „egzemplarz obowiązkowy”. W roku 1797 biblioteka przejęła, niejako w opiekę, zbiory religijnych zgromadzeń zniesionych dekretami przez Bonapartego po upadku Republiki. Dzięki temu jej księgozbiór jest naprawdę niebagatelny.
Portret Giovanniego Bessario i jego list do doży weneckiego, w którym oznajmia swą wolę przekazania księgozbioru
Dziś bogate zbiory Marciany obsługuje grupa bibliotekarzy o bardzo wysokich kwalifikacjach. Być bibliotekarzem tam… Ooo! To jest coś! Pracować w miejscu, gdzie funkcję bibliotekarza pełnił niegdyś (na przełomie XV i XVI wieku) kardynał Piero Bembo – człowiek epoki renesansu, poeta, historyk i do tego filolog! A może nawet filolog przede wszystkim! W końcu książki operują słowem! Czyż nie?! Tycjan namalował przepiękny portret Bembo w kardynalskiej purpurze.
Tycjan, portret Piero Bembo
Na to wszystko, na plac i okalające go budynki oraz tłumy zwiedzających miasto na lagunie, patrzy z wysokości swojej kolumny święty Teodor, pierwszy patron Wenecji, kiedy ta była jeszcze pod zwierzchnictwem Bizancjum. Potem Serenissimę „przejął” święty Marek. Cóż, on i jego lew prym tam wiodą bezspornie do dziś! A książki z biblioteki jego imienia? One „żeglują po oceanach czasu, troskliwie niosąc swój drogocenny ładunek z pokolenia na pokolenie”, jak napisał Bacon. My także możemy uszczknąć odrobinę z tego skarbu. Pax tibi Marce, evangelista Meus!
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2023/06/preview_00482239_001.jpg450766Anna Miecznikowska-Ziółekhttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngAnna Miecznikowska-Ziółek2023-06-17 12:11:502023-06-25 16:22:15Weneckie zbiory – Biblioteca Nazionale Marciana
Dzwonnica świętego Marka w Wenecji nie jest oszałamiająco wysoką wieżą, za to najwyższą w mieście, które „wykradziono wodzie”. Przynależy do bazyliki, choć jest budynkiem wolnostojącym na placu patrona Serenissimy, i to właśnie ona stała się m.in. symbolem miasta powstałego na lagunie. Na samym jej szczycie, wieńcząc budowlę, znajduje się błyszcząca w słońcu figura Archanioła Gabriela, a pod jej dachem oczywiście mieszkają dzwony. Nie są jednym, wieloelementowym instrumentem tak jak belgijskie carillony,odlane przez flamandzkich ludwisarzy, ale stanowią zespół dzwonów, które mają własne imiona, swoje tonacje, a każdy z nich bije w konkretnych okolicznościach. Zdarza się, że biją razem, ale musi to być wyjątkowe wydarzenie, które nakazuje uruchomić wszystkie ich serca jednocześnie.
Wszędzie tam, gdzie dzwon ma służyć odmierzaniu czasu, zwoływaniu ludzi, informowaniu, biciu na alarm, albo na chwałę, zawieszony jest na wysokiej wieży, by jego głos mógł brzmieć jak najdonośniej, niosąc dźwięk jak najdalej. Pewnie. Istnieją cudowne, wspaniałe dzwony o ogromnych rozmiarach, które pozostają dziełami sztuki ludwisarskiej i które częstokroć mają wielkie znaczenie historyczne oraz symboliczne dla całych narodów. Takim dzwonem w Polsce jest oczywiście wawelski Zygmunt, a we Francji Emmanuel, wiszący w południowej wieży Notre Dame w Paryżu. Mówi się, że sama muzyka dzwonów jest w pewnym sensie odwzorowaniem kosmicznego uniwersum, czyli wszystkiego tego, co człowieka otacza, a także jego samego jako cząstki wszechświata. To bardzo metaforyczne ujęcie. Jedno jest pewne, w kręgu europejskiej cywilizacji dzwon stał się po prostu nieodzownym elementem życia, stał się poniekąd także jej symbolem. To dlatego wieże dzwonnicze są tak częstym elementem architektonicznym Europy.
Fot. arch. autorkiFot. arch. autorki
Mieszkańcy Serenissimy zwą swoją campanilę w dialekcie weneckim: El paron de casa czyli pan domu i kochają ją szaleńczo. Pierwotnie było w niej sześć dzwonów: Renghiera– najmniejszy z nich, zwołujący na egzekucję i dlatego nazywany też Campana del Maleficio albo Campana dei Giustiziati; Pregadi to drugi pod względem wielkości dzwon, wzywający wiernych na uroczystości religijne; trzeci to Trottiera – dzwon, który wzywał patrycjuszy jadących konno na posiedzenia Wielkiej Rady; czwarty dzwon nosi imię Nona – kiedy będziecie w Wenecji, to właśnie jego granie usłyszycie w samo południe, tak dziś jak i kiedyś słyszeli je wenecjanie; piąty dzwon to La Marangona, największy z nich – jego bicie oznajmiało początek dnia pracy oraz pierwsze wezwanie na posiedzenie Wielkiej Rady; szósty dzwon, który niegdyś towarzyszył wszystkim pięciu, spadł z dzwonnicy w początkach XVIII wieku i rozbił się doszczętnie; jego imię to Campanone di Candia.
Fot. arch. autorki
W 1902 roku campanila wenecka, z powodu osłabień od nieustannych uderzeń piorunów, całkowicie się zawaliła. Natychmiast podjęto decyzję o odbudowie. Dziesięć lat później ukochana wieża Wenecjan znów górowała nad miastem.
Na szczyt dzwonnicy warto się dostać po niezapomniane wrażenia wizualne. Na campanile di San Marco można wejść schodami, albo wjechać widną, by móc ujrzeć na własne oczy wspaniałe widoki, które naprawdę zapierają dech w piersiach. Urzekają bogactwem i pięknem architektury powstałej na lagunie, błyszczącymi w słońcu złotymi kopułami budowli, lub białym blaskiem kościołów, pałaców, bibliotek, wszelkimi odcieniami brązu i czerwieni harmonijnych miejskich kamienic, do których wpływa się jakby wprost z błękitnego morza. Jedyne takie miasto na świecie.
Widok z dzwonnicy daje perspektywę, możliwość szerokiego, pełnego spojrzenia na dziejące się poniżej ludzkie sprawy, na tętniące życiem miasto, oraz spojrzenia w górę, w niezmierzony błękit nieba, nocą zaś na ciała niebieskie i gwiazdy. Wieża sytuuje znajdującego się w niej człowieka między dwiema rzeczywistościami. Jest oczywistym symbolem miejsca łączącego niebo i ziemię, miejsca w którym człowiek ma szansę na łączność z niebiosami, miejsca nieomal świętego.
Fot. arch. autorki
Może właśnie dlatego kierunek patrzenia: ziemia-niebo pozwolił Galileuszowi zaprezentować swój teleskop właśnie tutaj, na campanile di San Marco w Wenecji, dnia 21 sierpnia w 1609 roku… Pod inną campanile, w kaplicy Novitate w Santa Croce we Florencji, zostanie pierwotnie pochowany, by wreszcie znaleźć miejsc spoczynku w kościele, a jego grobowiec stanie naprzeciwko grobowca Michała Anioła. Florencki Święty Krzyż to przecież takie włoskie mauzoleum wielkich ludzi.
Fot. arch. autorki
Być może także dlatego Lot Anioła– wenecka tradycja sięgająca XVI wieku, odbywa się właśnie z tej dzwonnicy? Ale tym razem już w orientacji innej niż galileuszowa: niebo-ziemia. Anioł z nieba spływa na ziemię pod postacią pięknej, młodej Wenecjanki ubranej w przepiękną suknię. Zjeżdża ona na linach z campanile na Plac św. Marka, inaugurując tym samym coroczny wenecki karnawał.
Na marginesie mówiąc, wieża to także symbol ludzkiej pychy i upadku, jak to miało miejsce w przypadku wieży Babel, ale campanile to nie grozi zwłaszcza, że przecież Galileusz… con il suo cannocchiale allargava gli orizzonti dell’uomo. Będziemy więc i my patrzeć szerzej.
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2023/04/Bacino_di_San_Marco_nel_giorno_dellAscensione-1-1.jpeg307640Anna Miecznikowska-Ziółekhttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngAnna Miecznikowska-Ziółek2023-04-01 10:51:292023-04-25 09:36:28El paron de casa czyli wenecki pan domu
Nieopodal Sardynii leży niewielka wyspa włoska Sant’Antioco, gdzie mieszka pani Chiara Vigo. Co w tym niezwykłego, że jakaś zupełnie nam nieznana osoba mieszka na jakiejś wyspie, o której w ogóle mało kto słyszał? Otóż niezwykłe, a wręcz unikatowe jest to, że pani ta, jako jedyna osoba na świecie, potrafi wytwarzać tkaniny bisiorowe nazywane morskim jedwabiem, czyli – bisso marino. Miejscowość Sant’Antioco znajdującą się na wyspie o tej samej nazwie, 90 kilometrów od Cagliari, założyli Fenicjanie i to oni przekazywali z pokolenia na pokolenie technikę pracy i tkania tej niezwykle cennej tkaniny. A Chiara nauczyła się jej od babci…
Historia owego materiału sięga głębokiej przeszłości i m.in. starożytnego Egiptu, a wspomnienie o nim możemy znaleźć nawet na kartach Biblii. Był wytwarzany na Sycylii, Sardynii i na francuskiej Korsyce, a głównym miejskim ośrodkiem jego produkcji był Tarent (miasto Taranto w Apulii), stąd italska nazwa bisioru – „tarantine”. Ubrania z tego materiału nosiły zamożne elegantki nie tylko w starożytności, ale też w wiekach średnich i renesansie, a także później: suknie, koszule, rękawiczki, szale, pończochy. Jedwab morski jest przepiękny i bardzo delikatny w dotyku, a jednocześnie niezwykle mocny i trwały. Ma brązowy kolor i jest lekko przezroczysty, a pod wpływem światła, choćby promieni słonecznych, mieni się i przybiera różnorakie odcienie barwy właściwej. Był i pozostaje z pewnością nadal najdroższym materiałem na świecie. Dlaczego? Jest bardzo trudny do pozyskania, ale o tym, za chwilę…
W dzisiejszym świecie zaawansowanej technologii, wysokiego poziomu materiałoznawstwa, jesteśmy w stanie wyprodukować syntetyczne zamienniki materiałów wytworzonych na bazie surowców naturalnych. Cóż z tego? Żadna technologia nie zastąpi w pełni i nie będzie w stanie zapewnić tkaninie takiej urody, delikatności i wytrzymałości jaką można uzyskać produkując ją z surowców pozyskiwanych wprost z natury, od zwierząt i roślin. Nie będę zabierać wam czasu pisząc o bawełnie i smutnej, chcąc nie chcąc, historii jej pozyskiwania, choćby morderczą pracą niewolników na plantacjach w Ameryce Północnej, czy o lnie wytwarzanym w żmudnym procesie moczenia i czesania łodyg, a następnie przędzenia, dla przykładu w dawnej Polsce. Nie będę pisać o wełnie ze zwierzęcego runa wyrabianej przez ludy północy np. Szkotów (ani o złotym runie Argonautów, tym bardziej), czy zwierzęcych skórach okrywających Wikingów. Nie napiszę też ( bo już pisałam niegdyś na Faro o książce „Jedwab”) o morwowym jedwabiu, którego włókna pozyskiwane są z kokonów jedwabników morwowych lub dębowych, a technologię jego produkcji znamy wprost z Chin, gdzie królował przed wiek wiekiem. Napiszę za to o jedwabiu, który pozyskuje się z morza, od zwierzęcia zwanego małżem (omułkiem). Czym zatem jest tak naprawdę ów jedwab zwany bisiorem? Jest wiązką nici powstających z wydzieliny małża, która bardzo szybko krzepnie. Małż za pomocą skrzepniętej wydzieliny gruczołu bisiorowego znajdującego się u nasady jego nogi, dzięki tym wytworzonym przez siebie „złotym nitkom” przytwierdza się swobodnie do dna morskiego. Mowa tu o małżu o nazwie Pinna Nobilis (Przyszynka Szlachetna) zamieszkującym Morze Śródziemne. Przez setki lat służył ludziom, lecz dziś jest gatunkiem zagrożonym, a jego połowy są po prostu zabronione. Dlatego pozyskanie materiału i utkanie zeń jedwabiu morskiego staje się z biegiem lat coraz trudniejsze. Istnieją wciąż inne gatunki małży wytwarzających wydzieliny gruczołu bisiorowego, ale jest ich niewiele – w Polsce to Racicznica (Dreissena Polymorpha). Kiedy małż wytwarza perłę, cierpi. Jego delikatne wnętrze obudowuje wydzieliną uwierające je ziarnko piasku. Przyszynka szlachetna nie cierpi, kiedy oddaje swoje „złote nici”. Może się od nich uwolnić w każdej chwili, bez bólu. To pocieszające.
Prace Chiary Vigo odwiedziły cały świat w tym paryski Luwr i londyńskie Muzeum Brytyjskie. Są absolutnie unikatowe i stanowią prawdziwie bezcenne dziedzictwo kulturowe zarówno Italii, jak i Europy i całego świata. Nie wiem dlaczego, ale suknia z bisioru kojarzy mi się bezpośrednio z mithrilem, który Bilbo Baggins przekazał Frodowi w celu obrony przed złem („Władca pierścieni” J.R.R. Tolkien). Są zasadniczo inne – realizm kontra magia – ale łączy je wiele: unikatowość, piękno i trwałość (moc także przetrwania). Da Bóg, może kiedyś na własne oczy bisior zobaczę. Mithril na zawsze pozostanie w wyobraźni.
Inspiracja i konsultacja biologiczna: Aleksandra Ziółek
foto: eHabitat.it; sardinia12.com; italiani.it
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2022/12/chiara-vigo.jpg537800Anna Miecznikowska-Ziółekhttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngAnna Miecznikowska-Ziółek2022-12-02 20:52:162022-12-06 08:42:13Sardynia, Chiara i najdroższa tkanina świata
Włochy od zawsze przywołują skojarzenia pięknych miejsc, ogromnej ilości zabytków, ale też smacznej kuchni i dobrego wina. Każdy region może poszczycić się swoim lokalnym wyrobem z którego słynie i jest dumny. W Veneto takim produktem jest prosecco, wino musujące, które obecnie jest eksportowane w ogromnych ilościach na cały świat. Od dwudziestu lat trwa na nie nieprzerwany boom i można je dostać w restauracjach różnych państw. A w Italii po prostu nie można wyobrazić sobie miejsca, w którym nie byłoby serwowane na aperitivo. Właśnie w tych dniach odbywa się w regionie tzw. Primavera del Prosecco Superiore, czyli wiosenne spotkania z winem.
Wydarzenie to jest już tradycją na wzgórzach położonych między miejscowościami Conegliano i Valdobbiadene, wpisanych zresztą 9 lipca 2019 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To mała, historyczna część, całego terytorium prosecco. To tu powstaje najlepszej jakości Prosecco Superiore DOCG i Cartizze, co producenci wyraźnie i dumnie podkreślają. Po dwóch latach nieobecności z powodu pandemii w tym roku powrócił ów wiosenny festiwal (w tym roku będzie on trwał do 12 czerwca) i w końcu winnice i okoliczni mieszkańcy mogą należycie świętować sukces. Zorganizowano 17 wystaw wina (zwane po prostu Le Mostre) w różnych miasteczkach, których społeczność oferuje podróż przez historię, kulturę, przyrodę oraz połączenie wyrafinowanych degustacji z kosztowaniem tradycyjnych potraw.
Foto: Małgorzata Gawarecka
Le Mostre narodziły się ponad 50 lat temu w celu pokazania i promowania produktu dobrej marki regionu Treviso. Alta Marca jest dziś odnoszącym sukcesy obszarem winiarskim, a ludzie tam mieszkający czują się opiekunami swego terytorium. To zobowiązanie wobec historii i kultury picia prosecco, bo tutaj, na wzgórzach, ziemia i winogrono Glera uprawiane są od XVII wieku.
Aby kultywować, ale też chronić i promować ten szczególny obszar, w 1946 roku, w miejscowości San Pietro di Barbozza, powstało bractwo zwane Confraternita del Prosecco di San Pietro di Barbozza. Założycielami byli absolwenci najstarszej szkoły enologicznej we Włoszech Cerletti Institute w Conegliano otwartej w 1876 roku. Do bractwa mogą wstąpić tylko osoby, które ukończyły kierunek enologiczny. Celem wszystkich jest praca na rzecz rozwoju stowarzyszenia i pielęgnowania tego swoistego królestwa Dionizosa.
Bractwa Prosecco powstało w odpowiedzi na niepewne warunki okresu powojennego, kiedy rolnikom potrzebna była pomoc zarówno moralna, jak i materialna. Wszystko to otrzymali od członków konfraterni, dzięki czemu przetrwali ten trudny dla całej Italii okres. W San Pietro di Barbozza znajduje się sala degustacyjna Sala Degustazione Varaschin – Casa Brunoro, gdzie można umówić się na degustację i posłuchać o początkach prosecco i bractwa.
Efektem tej ciężkiej pracy i umiłowania człowieka do uprawy winorośli jest piękny krajobraz usiany winnicami, gospodarstwami wiejskimi, małymi zamkami i willami, opactwami, klasztorami i kościołami. To wszystko tworzy szczególną relację między pięknem wiejskiej kultury a sztuką, stwarza pragnienie wędrówki po urokliwych drogach regionu. Tu życie płynie wolniej, a jazda po La Strada del Prosecco (Droga Prosecco) to czysta przyjemność.
Link do strony i kalendarza wydarzeń (tylko w jęz. włoskim)
Ósmego grudnia – w dzień Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny – w Italii zaczyna się zwyczajowo okres świąteczny. Włosi ubierają choinki i przygotowują szopki. I o ile choinka nie zawsze gości w ich domach, to szopka jest niemal elementem obowiązkowym. Kiedy zostaną ustawione wszystkie figurki: Maryja z Józefem, trzej królowie, pasterze i zwierzęta, pozostaje tylko oczekiwanie na Jezusa, który zostaje ułożony w szopce tuż po północy w Wigilię. Skąd wzięła się we Włoszech tak silna tradycja il presepe?
Pierwszą żywą szopkę na świecie zainicjował św. Franciszek z Asyżu. Miało to miejsce w 1223 roku w małej, włoskiej wiosce Greccio położonej około 100 km na północ od Rzymu. Św. Franciszek przybył tam w 1209 roku i upodobał sobie to miejsce ze względu na jego skromny charakter i piękne położenie. Wioska usytuowana była między skałami i górowała na wysokości 700 metrów nad rozległym dorzeczem rzeki Rieti. Kiedy święty był w Palestynie zrodził się w jego głowie pomysł stworzenia szopki i uznał, że Greccio to będzie idealne miejsce na odtworzenie narodzin Zbawiciela. Poprosił swojego przyjaciela Giovanni Velita by pomógł mu ją przygotować. Szopka miała być prosta i zachowywać wszystkie elementy zgodne z pierwotną scenografią. Franciszkowi szczególnie zależało na tym, by tłumnie przybyli ludzie, i żeby ci, którzy nie potrafią czytać, zrozumieli historię oraz istotę narodzin Jezusa.
Sanktuarium w Greccio
Od tego czasu Greccio stało się symbolem wiary i kultury całego świata, symbolem dążenia do braterstwa i pokoju. Od 1972 roku odbywa się tam historyczna inscenizacja pierwszej szopki, która jest wielkim wydarzeniem i widowiskiem ze względu na położenie, wspaniałą scenografię, grę świateł jak i ogromne oddanie samych wykonawców.
Włosi przywiązują bardzo dużą wagę do przygotowań i wyglądu szopki. Il presepe to tradycja ważniejsza niż choinka. W wielu miastach i małych miasteczkach na placu, przy ratuszu czy w kościołach stoją zamiast choinki właśnie betlejemskie szopki. Mieszkańcy chętnie chodzą je podziwiać. Miasta rywalizują ze sobą i walczą o palmę pierwszeństwa na najpiękniejszą szopkę. Tak jest na przykład w miasteczku Manarola (Cinque Terre), gdzie na samym wzgórzu wystawiana jest największa oświetlona szopka, którą wpisano do księgi rekordów Guinnessa. Z kolei regiony Puglia, Umbria czy Marche słyną z upodobania do szopek żywych. To są piękne spektakle teatralne z wieloma aktorami, oglądać można też prawdziwe zwierzęta.W zależności od regionu szopki mogą się od siebie różnić, czasem dodawane są elementy charakterystyczne dla danego miejsca np. na Sycylii to gałązki drzewa pomarańczowego.
Najsłynniejszą szopką betlejemską we Włoszech jest oczywiście ta wystawiana na placu świętego Piotra w Watykanie. Tę tradycję zainicjował w 1982 roku papież Jan Paweł II. Rok temu wzbudziła ona ogólnoświatowe kontrowersje, gdyż figury wykonane zostały w pracowni ceramiki artystycznej we włoskim regionie Abruzzo na przełomie lat 60. i 70. XX wieku i były charakterystyczne dla danej epoki, które według niektórych przypominały kosmonautów.
Tegoroczna watykańska szopka przyjedziezPeru, z wioski Chopcca, leżącej w Andach. W jej skład wchodzi 30 figur wykonanych przez pięciu znanych regionalnych artystów. Wszystkie postacie – Dzieciątko Jezus, Maryja, św. Józef, Trzej Królowie, pasterze – zostaną wykonane z agawy, uformowane w gipsie i pokryte tkaniną dekorowaną w sposób typowy dla Chopcca. W szopce znajdą się też zwierzęta typowe dla regionu Huancavelica, takie jak: lama, kondor, alpaka, wigonia, owce, wiskacze, flamingi, gęsi andyjskie. Odtworzona będzie również przyroda i architektura z Huancaveliki.
Z szopek i ich producentów słynie Neapol. Rzemieślnicy, przekazujący swe dziedzictwo z pokolenia na pokolenie, skupili się na jednej ulicy neapolitańskiej San Gregorio Armeno. Tętni ona życiem nawet w sezonie letnim i stała się atrakcją turystyczną miasta. Szopki różnej wielkości, często przykryte są szklanymi kopułami, oprócz nich kupić można wszelkiego rodzaju figurki, bowiem szopka neapolitańska odpowiada na coroczne trendy i zjawiska w historii świata czy kultury. Nie może zabraknąć ukochany piłkarzy z Napoli i oczywiście najważniejszego z nich… Maradony.
San Gregorio Armeno
Najważniejsza szopka jest wystawiana już w połowie października i nawiązuje do codziennego życia mieszkańców, jej tłem jest zwykle Neapol lub okoliczne krajobrazy. W tym roku przygotował ją utalentowany artysta Marco Ferrigno, który dał Trzem Królom karty Green Pass, bo jak zażartował: „to teraz obowiązkowe, szczególnie że mają do przebycia bardzo długą drogę, a czas trwania zielonej przepustki jest ograniczony – wygasa 6 stycznia”.
Marco Giuseppe Ferrigno i jego tegoroczna il presepe
Ferrigno mówi też, że w Neapolu zawsze przez szopki ludzie opowiadali sobie to, co było w danym roku ważne. Był więc rok Maradony, podczas pandemii – maseczki na twarzach figurek, a teraz jest green pass. To jednak nie ma być zajmowanie jakiegoś stanowiska w sprawie, a raczej poszukiwanie okazji do rozmów i refleksji. Z kolei inny rzemieślnik Genny Di Virgilio wyposażył szopkę w zielone latarnie jako symbol solidarności i gościnności, w związku z dramatyczną sytuacją na granicy polsko białoruskiej.
Dla mnie jest jeszcze jedno miejsce na „mapie” włoskich szopek: małe, ale bardzo urokliwe – to alpejska wioska Sottoguda w Dolomitach. Wpisana zresztą na listę „I Borghi più belli d’Italia” (www.iborghipiubelliditalia.it) czyli najpiękniejszych miasteczek Włoch.
Foto: Małgorzata Gawarecka
Co roku mieszkańcy wystawiają przed swoimi domami mniejsze i większe szopki. Czasem zrobione z bardzo prostych przedmiotów. Jest tu też sklepik z rękodziełem artystycznym. Właściciel struga z drewna absolutnie przepiękne figurki do szopki betlejemskiej. A w związku z tym, że jesteśmy polsko-włoską rodziną nie mogło u nas zabraknąć il presepe i mamy właśnie taką wystruganą.
Foto: Małgorzata Gawarecka
https://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/12/presepe.jpg361703Małgorzata Gawareckahttps://faroditalia.it/wp-content/uploads/2021/03/04_Faro_dItalia-300x101.pngMałgorzata Gawarecka2021-12-08 06:44:112021-12-13 12:46:41Il presepe – szopka bożonarodzeniowa we włoskiej tradycji
I nostri cari defunti – „nasi kochani zmarli” mówi się w Italii. 1 listopada to święto Ognissanti (Wszystkich Świętych), 2 listopada – Commemorazione dei Defunti (Wspomnienie Zmarłych). A cmentarze? We Włoszech to często skarbnice sztuki, ten wenecki leży na wyspie, w Pizie jest wpisany na listę UNESCO, a rzymski kryje szczątki wielu Polaków.
Wenecja – z rozkazu Napoleona
W X wieku, na jednej z wysepek przy Wenecji – Cavana de Muran – zbudowano kościół pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Wówczas zaczęto nazywać ją San Michele. Trzy wieki później przybył tam Zakon Kamedułów, który zbudował kompleks klasztorny i przebudował kościół. Po kamedułach przyszli franciszkanie, a potem w klasztorze utworzono więzienie. W 1804 roku do Wenecji przybył Napoleon. Historycy spierają się do dziś czy był w mieście jeden dzień czy kilka… tak czy inaczej wywarł on wielki wpływ na wygląd Serenissimy. Po pierwsze zamknął pierzeję na Placu św. Marka (czy można sobie wyobrazić, że plac ten wygląda inaczej niż obecnie?), a po drugie zakazał pochówków na małych cmentarzach przykościelnych (z punktu widzenia sanitarnego była to arcymądra decyzja).
Cmentarzem miejskim miała być od tamtego czasu wyspa San Christoforo della Pace. Zaprojektował go Gian Antonio Selva, architekt Teatro La Fenice i Teatro Nuovo w Trieście. Pierwsze pochówki rozpoczęły się w 1813 roku, ale szybko stało się jasne, że wyspa jest za mała. I tak po ponad 20 latach połączono ją z sąsiednią San Michele nadając im przy okazji kształt kwadratu.
Oczywiście nawet powiększenie wysp nie zaspokoiło potrzeb Wenecjan, dlatego obecnie są oni chowani na San Michele tylko na 10 lat, po tym okresie szczątki zostają przeniesione do do ossuarium na wyspę Sant’Ariano. Cmentarz San Michele przyjmuje z zasady tylko rodowitych mieszkańców Najjaśniejszej, ale oczywiście, jak to w życiu bywa, jest kilka wyjątków. Należą do nich m.in. Rosjanie: kompozytor Igor Strawiński i odnowiciel sztuki baletu Sergiej Diagilew, amerykański poeta Ezra Pound czy słynny austriacki matematyk i fizyk Christian Doppler.
Piza – w cieniu Krzywej Wieży
Cały kompleks przy Piazza del Duomo w Pizie został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1987 roku. W jego skład wchodzi najsłynniejsza na świecie wieża, katedra, baptysterium i cmentarz – Camposanto Monumentale.
Cmentarz Camposanto został założony w 1277 roku, aby pomieścić groby, które wcześniej były rozproszone wokół katedry. Jest jedną z najstarszych chrześcijańskich średniowiecznych nekropolii. Z II wyprawy krzyżowej przywieziono tu ziemię z Jerozolimy, którą rozsypano w środku cmentarza.
W XVI wieku zaczęto grzebać tu profesorów Ateneo Pisano i członków rodziny Medyceuszy. Na początku XIX wieku cmentarz zyskał – jako jeden z pierwszych w Europie – status muzeum publicznego. I znów docieramy do czasów napoleońskich. Niesławny dekret Napoleona pozwalał na wywóz do Francji dzieł sztuki znajdujących się na terenie Włoch. Carlo Lasinio, kurator cmentarza ukrył na jego terenie rzeźby i obrazy, uratowane z kościołów i klasztorów Pizy, z wykopalisk archeologicznych i z samej katedry.
Cały teren cmentarny otacza mur, którego ściany wewnętrzne były pokryte wspaniałymi freskami Francesca Trainiego i Bonamica Buffalmacca, w większości ilustrujące „Boską komedię Dantego”. Pracowali tu także inni mistrzowie pędzla jak Taddeo Gaddi, Benozzo Gozzoli czy Antonio Veneziano.
27 lipca 1944 roku samoloty amerykańskie zbombardowały Pizę Zapalił się wówczas drewniany dach nad krużgankami, a ołów z pokrywających go płyt spłynął na freski. Niemal wszystkie freski zostały zniszczone. Ocalały nieliczne, które przeniesiono do Muzeum delle Sinopie w Pizie.
Florencja – z widokiem na miasto
Cmentarz florencki, zwany Porte Sante czyli Święte Bramy, znajduje się na wzgórzu San Miniato al Monte, przed wejściem do bazyliki romańskiej zbudowanej przez benedyktynów w miejscu kościoła wczesnochrześcijańskiego, który według tradycji miała ufundować królowa longobardzka Teodolinda (w katedrze w Monzy można podziwiać ozdobioną przepięknymi freskami kaplicę Teodolindy).
Do XIX wieku cmentarz był niewielki, chowano na nim tylko braci z Pia dei Spirituali. W 1854 roku został rozbudowany według projektów architektów florenckich – Niccoli Matasa, Mariana Falciniego, Tita Belliniego i Enrica Dante Fantappiégo. Pierwotnie cmentarz podzielony był na groby ziemne w centralnej części oraz kaplice i kolumbaria wzdłuż wałów. Od lat 70. XIX wieku nagrobki wzbogacano o krzyże, rzeźby i donice.
Wśród pochowanych tam sławnych osób są m.in. Carlo Lorenzini czyli Carlo Collodi – autor „Pinokia”, trzy razy nominowany do literackiej nagrody Nobla pisarz Vasco Pratolini, Luigi Ugollini – piewca piękna Florencji, autor powieści biograficznych o wielkich artystach, rzeźbiarz Libero Andreotti czy wreszcie autor najsłynniejszej włoskiej książki kucharskiej Pellegrino Artusi.
Rzym – Medytacja, Nadzieja, Miłosierdzie, Cisza
Nazywa się go po prostu Verano, to największy i najstarszy cmentarz rzymski znajduje się w dzielnicy Tiburtino, w sąsiedztwie Bazyliki św. Wawrzyńca za Murami. Została ona wzniesiona na rozkaz papieża Pelagiusza nad miejscem pochówku świętego Wawrzyńca. W starożytnym Rzymie ziemie te należały do wpływowej rodziny Verani, z której pochodziło wielu rzymskich senatorów – stąd nazwa cmentarza. Tutaj wybudowano katakumby św. Cyriaki i tu chowano chrześcijan. Współczesny cmentarz został założony (jakże by inaczej) za czasów napoleońskich w latach 1805-1814, a zaprojektował go Giuseppe Valadier (architekt m.in. Piazza del Popolo w Rzymie). Twórcą monumentalnej bramy wejściowej jest z kolei Virginio Vespignani. Cztery rzeźby symbolizują Medytację, Nadzieję, Miłosierdzie i Ciszę.
1 listopada 1879 roku uruchomiono tramwaj konny, łączący cmentarz ze stacją Termini.
Cmentarz, ze swoimi niesamowitymi dziełami sztuki nagrobnej, stanowi swego rodzaj muzeum, jest nieocenioną wartością z punktu widzenia historii, sztuki i kultury. Niestety także i on mocno ucierpiał podczas bombardowań alianckich w czasie II wojny światowej.
Na Verano pochowano wielu wybitnych ludzi kultury. Jest grób twórcy słów włoskiego hymnu – Goffredo Mameli zmarł w wieku 22 lat wskutek ran odniesionych podczas obrony Republiki Rzymskiej w 1849 roku. Swoje miejsce spoczynku znaleźli m.in. reżyser Vittorio De Sica, as przestworzy Franco Lucchini, wielki aktor Marcello Mastroianni, nauczycielka, pedagog, twórczyni metody wychowania Maria Montessori, pisarz Alberto Moravia, kompozytor Ennio Morricone czy reżyser Roberto Rossellini.
Na Cimitero del Verano leży też wielu Polaków: Karolina Lanckorońska – historyk sztuki, Aleksander Gierymski – malarz, Stanisław Klicki – oficer napoleoński i Powstaniec Listopadowy, Stefan Witwicki – poeta romantyczny czy wreszcie Włodzimierz Ledóchowski, generał jezuitów, brat św. Urszuli Ledóchowskie